Thorens, a sprawa polska: Różnice pomiędzy wersjami

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj
Linia 25: Linia 25:
 
*'''TD-180'''
 
*'''TD-180'''
  
Pierwszym wyprodukowanym dla Thorensa modelem był półautomatyczny gramofon TD-180. Jednocześnie był drugim po TD-280 gramofonem bez miękkiego subchassis w ofercie tego producenta. Miał być niskobudżetową alternatywą dla bardzo drogich audiofilskich gramofonów i odtwarzaczy CD. Thorens tym modelem chciał zatrzymać, przy płycie winylowej, początkujących melomanów dzięki niskiej cenie gramofonu przy akceptowalnych parametrach. Konstrukcja tego gramofonu była bazowana na rozwiązaniach opracowanych w łódzkich zakładach Fonica jeszcze przed 1988 rokiem i produkowanych pod oznaczeniem G-461, G-463, G-464, czyli dwa lata wcześniej niż nawiązano współpracę z Thorensem reprezentowanym przez Andicona. Została ona zmodyfikowana zgodnie ze specyfikacją szwajcarską, czyli obudowa z tworzywa sztucznego została zastąpiona obudową z płyt drewnopochodnych. Napęd przystosowano do trzech prędkości obrotowych 33 1/3, 45 i 78 i zasilano go z zewnętrznego zasilacza, co wówczas miało już sporo Thorensów. Wyrzucenie transformatora sieciowego poza obudowę mogło mieć same zalety wystarczyło tylko przekonać użytkowników, że zasilacz, którego transformator stale pobiera napięcie z sieci jest rozwiązanie zgodnym z regułami sztuki. Jeszcze parę lat wcześniej takiego rozwiązania nikt by nie zaakceptował. Również wygląd dostosowano do stylistyki gramofonów Thorens. Jedynym wyróżnikiem były napisy wykonane kursywą, taką samą jak stosowano m.in. w odtwarzaczach CD Foniki. Po tym szczególe łatwo rozpoznać fonikowskie wyroby Thorensa. Cała koncepcja konstrukcji gramofonu pozostała polska. Niestety zachowano również nieszczęsny silnik produkcji Silmy, którego parametry i trwałość nie dawały się określić już wtedy żadną klasą. Był to jednoczesnie pierwszy przypadek zastosowania silnika prądu stałego w gramofonie marki Thorens. Również ramię R-10A, w które wyposażony był gramofon było ramieniem wykonanym częściowo z tworzywa sztucznego. Ramię to było produkowane przez Fonikę łącznie z jego wariacjami R-12, R-13 w nowo wybudowanym przez Fonikę zakładzie wyrobów z tworzyw sztucznych w Konstantynowie Łódzkim.  Ramiona te trochę przypominają te które było montowane w Bernardach, jednak zastosowanie tworzyw sztucznych w miejsce elementów ze ZnAl- u zepchnęło je poniżej prezentowanego uprzednio poziomu ramion. Po raz kolejny przy wyważaniu kompromisu miedzy jakościa a ceną, jakość dźwięku przegrała.
+
Pierwszym wyprodukowanym dla Thorensa modelem był półautomatyczny gramofon TD-180. Jednocześnie był drugim po TD-280 gramofonem bez miękkiego subchassis w ofercie tego producenta. Miał być niskobudżetową alternatywą dla bardzo drogich audiofilskich gramofonów i odtwarzaczy CD. Thorens tym modelem chciał zatrzymać, przy płycie winylowej, początkujących melomanów dzięki niskiej cenie gramofonu przy akceptowalnych parametrach. Konstrukcja tego gramofonu była bazowana na rozwiązaniach opracowanych w łódzkich zakładach Fonica jeszcze przed 1988 rokiem i produkowanych pod oznaczeniem G-461, G-463, G-464, czyli dwa lata wcześniej niż nawiązano współpracę z Thorensem reprezentowanym przez Andicona. Została ona zmodyfikowana zgodnie ze specyfikacją szwajcarską, czyli obudowa z tworzywa sztucznego została zastąpiona obudową z płyt drewnopochodnych. Napęd przystosowano do trzech prędkości obrotowych 33 1/3, 45 i 78 i zasilano go z zewnętrznego zasilacza, co wówczas miało już sporo Thorensów. Wyrzucenie transformatora sieciowego poza obudowę mogło mieć same zalety wystarczyło tylko przekonać użytkowników, że zasilacz, którego transformator stale pobiera napięcie z sieci jest rozwiązanie zgodnym z regułami sztuki. Jeszcze parę lat wcześniej takiego rozwiązania nikt by nie zaakceptował. Również wygląd dostosowano do stylistyki gramofonów Thorens. Jedynym wyróżnikiem były napisy wykonane kursywą, taką samą jak stosowano m.in. w odtwarzaczach CD Foniki. Po tym szczególe łatwo rozpoznać fonikowskie wyroby Thorensa. Cała koncepcja konstrukcji gramofonu pozostała polska. Niestety zachowano również nieszczęsny silnik produkcji Silmy, którego parametry i trwałość nie dawały się określić już wtedy żadną klasą. Był to jednoczesnie pierwszy przypadek zastosowania silnika prądu stałego w gramofonie marki Thorens. Również ramię R-10A, w które wyposażony był gramofon było ramieniem wykonanym częściowo z tworzywa sztucznego. Ramię to było produkowane przez Fonikę łącznie z jego wariacjami R-12, R-13 w nowo wybudowanym przez Fonikę zakładzie w Konstantynowie Łódzkim, dokąd przeniesiono montaż wszystkich ramion.  Ramiona te trochę przypominają te które było montowane w Bernardach, jednak zastosowanie tworzyw sztucznych w miejsce elementów ze ZnAl- u zepchnęło je poniżej prezentowanego uprzednio poziomu ramion. Po raz kolejny przy wyważaniu kompromisu miedzy jakościa a ceną, jakość dźwięku przegrała.
 
Pomimo swoich wad był ceniony, oczywiście w swojej klasie cenowej, za staranną obróbkę i dobrą jakość wykonania oraz  niezłe parametry dźwiękowe. O dziwo jest oceniany wyżej od swego następcy TD 190.
 
Pomimo swoich wad był ceniony, oczywiście w swojej klasie cenowej, za staranną obróbkę i dobrą jakość wykonania oraz  niezłe parametry dźwiękowe. O dziwo jest oceniany wyżej od swego następcy TD 190.
  

Wersja z 06:34, 29 cze 2017

Thorens a sprawa polska…

Od jakiegoś czasu nurtuje nas temat współpracy łódzkich zakładów Fonica z firmą Thorens. Dodatkowym impulsem dla jego drążenia stały się ubiegłoroczne spotkania poświęcone historii Foniki organizowane przez Muzeum Miasta Łodzi. Niestety miłemu sentymentalnemu nastrojowi wspomnień towarzyszyło jednak poczucie rozgoryczenia i mimo upływu lat niedowierzania, jak firma o takim potencjale, tradycjach i pozycji mogła skończyć tak marnie. Głównym motywem tych rozważań było i jest załamanie się rynku wschodniego i dalsze tego konsekwencje. Oczywiście kwestia zamierającego kierunku eksportowego nie była wrogim spiskiem, tylko dotyczyła sporej rzeszy przedsiębiorstw. Spora cześć z nich zdążyła się przeorientować na nowy kierunek handlu i współpracy. Współpraca Fonica-Thorens, także mogła dać pozytywny rezultat, a jednak skończyło się jak zawsze.

Do głębszych rozważań skłonił nas krótki tekst redaktora Pacuły, który ukazał się prawie dokładnie trzy lata temu na portalu High Fidelity przy okazji prezentacji firmy Project. Tekst zatytułowany „Kilka prostych słów…Czyli Pro-Ject, a sprawa polska” zawiera spora porcje informacji o współpracy Thorensa z Foniką, a oto interesujący nas fragment:

„Kiedy po 1989 roku załamała się sprzedaż (a więc i produkcja) gramofonów w łódzkiej fabryce Fonica, jej szefowie zaczęli szukać zleceń z innych firm. I taka okazja nadarzyła się, kiedy podwykonawcy szukała niewielka firma Andicom, mająca swoją fabryczkę w Pirna, w niemieckiej Saksonii. Andicom był z kolei podwykonawcą firmy Thorens, która zleciła jej produkcję najtańszych, półautomatycznych gramofonów. W roku 1991, podczas targów IFA w Berlinie (tak, były takie czasy, kiedy na IFA było audio!) zaprezentowano gramofon TD 180 z ramieniem TP 20 - półautomat z dodatkową prędkością 78 rpm. Gramofon ten produkowany był od samego początku po jego koniec w łódzkiej Fonice. Niestety, w roku 1992 firma zlecająca jej to zadanie, Andicom, została zamknięta, a Fonica ogłosiła upadłość. Wcześniej w Łodzi rozpoczęto jednak produkcję, oprócz TD 180, także nowego gramofonu, modelu TD 280 Mk IV, jak również wyprodukowano prototyp nowego gramofonu, też niskobudżetowego, modelu TD 290 z ramieniem TP 40. W tym samym roku szwajcarska centrala Thorensa zbankrutowała a prawa do marki przejęła, także szwajcarska, firma Inter-Thorens. I to ona, w wyniku problemów Foniki (strajki itp.), zadecydowała o przeniesieniu produkcji najtańszych gramofonów gdzie indziej - do znajdującej się niedaleko Pragi w Litovecu firmy SEV Litovel s. r. o. Tak skończyła się przygoda Foniki ze Szwajcarami, a rozpoczęła niewyobrażalna z tamtego punktu widzenia, kariera Pro-Jecta.”

Podobny mechanizm nazwany przez Redaktora :”Problemy Foniki” zabił kilka przedsiębiorstw, o pozycji zdecydowania silniejszej niż łódzkie zakłady, ale nie to jest głównym celem naszych rozważań.

Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej produktom z szyldem Thorens i na ich podstawie podstawie określić zawartość „cukru w cukrze” czyli Foniki w Thorensach. Podstawowym źródłem wiedzy były tradycyjnie same gramofony i ich dokumentacja techniczna. Wszak watro też potwierdzić czy rysunki techniczne noszą cechy charakterystyczne dla opracowań biur konstrukcyjnych Foniki.


Na wstępie spróbujmy jeszcze ustalić warunki brzegowe.

  • Thorens

Thorens w latach 70 tych nie był marką tak znaną w Polsce jak Dual, Lenco czy Garrard. napęd i bardzo „miękkie” zawieszenie subchassis powodowało, że przydźwięk silnika i skłonność do sprzężeń biła na głowę to, co osiągały napędy rolką (zwane obecnie przez osoby wrogo nastawione do języka polskiego „idlerowymi”) popularne wówczas Duale. Uznanie za synonim Thorens-napęd paskiem tak naprawdę nie jest trafione, bowiem pierwszy legendarny flagowy model TD 112 ma napęd rolką… Kolejną cechą Thorensów z tamtych lat jest napęd z wykorzystaniem wolnoobrotowego silnika synchronicznego zasilanego wprost z sieci lub jak w modelu 125 i 126 za pośrednictwem układu elektronicznego. Podstawowe modele Thorensa występowały też w wersji bez ramienia, co dotyczy np. modeli 124, 125, 126, 150, 160… Wymienione gramofony zbudowały pozycje Thorensa, w tym także na polskim rynku, a i trzeba przyznać, że cieszą się wzięciem do dziś, co może byś spowodowane faktem, że na rynku nie jest oferowanych wiele modeli posiadających miękkie zawieszenie zespołu talerz-ramię.

Nasze rozważania przesuną środek ciężkości z artykułu "Pro-Ject a sprawa polska" Redaktora Pacuły w stronę „ Thorens a sprawa polska”, ponieważ firma Fonica współpracowała w rzeczywistości z firmą Thorens, a nie ze wspomnianym Pro-Jectem. Dla tej też firmy produkowała gramofony na początku lat 90-tych. Były to modele Thorens TD-180 i później TD-280 MkIV. Firma Andicon, która na początku współpracy z Thorensem była pośrednikiem w kontaktach z Foniką była spadkobiercą RFT Ziphona z Żytawy, odpowiednika naszej Foniki w dawnym DDR.

  • TD-180

Pierwszym wyprodukowanym dla Thorensa modelem był półautomatyczny gramofon TD-180. Jednocześnie był drugim po TD-280 gramofonem bez miękkiego subchassis w ofercie tego producenta. Miał być niskobudżetową alternatywą dla bardzo drogich audiofilskich gramofonów i odtwarzaczy CD. Thorens tym modelem chciał zatrzymać, przy płycie winylowej, początkujących melomanów dzięki niskiej cenie gramofonu przy akceptowalnych parametrach. Konstrukcja tego gramofonu była bazowana na rozwiązaniach opracowanych w łódzkich zakładach Fonica jeszcze przed 1988 rokiem i produkowanych pod oznaczeniem G-461, G-463, G-464, czyli dwa lata wcześniej niż nawiązano współpracę z Thorensem reprezentowanym przez Andicona. Została ona zmodyfikowana zgodnie ze specyfikacją szwajcarską, czyli obudowa z tworzywa sztucznego została zastąpiona obudową z płyt drewnopochodnych. Napęd przystosowano do trzech prędkości obrotowych 33 1/3, 45 i 78 i zasilano go z zewnętrznego zasilacza, co wówczas miało już sporo Thorensów. Wyrzucenie transformatora sieciowego poza obudowę mogło mieć same zalety wystarczyło tylko przekonać użytkowników, że zasilacz, którego transformator stale pobiera napięcie z sieci jest rozwiązanie zgodnym z regułami sztuki. Jeszcze parę lat wcześniej takiego rozwiązania nikt by nie zaakceptował. Również wygląd dostosowano do stylistyki gramofonów Thorens. Jedynym wyróżnikiem były napisy wykonane kursywą, taką samą jak stosowano m.in. w odtwarzaczach CD Foniki. Po tym szczególe łatwo rozpoznać fonikowskie wyroby Thorensa. Cała koncepcja konstrukcji gramofonu pozostała polska. Niestety zachowano również nieszczęsny silnik produkcji Silmy, którego parametry i trwałość nie dawały się określić już wtedy żadną klasą. Był to jednoczesnie pierwszy przypadek zastosowania silnika prądu stałego w gramofonie marki Thorens. Również ramię R-10A, w które wyposażony był gramofon było ramieniem wykonanym częściowo z tworzywa sztucznego. Ramię to było produkowane przez Fonikę łącznie z jego wariacjami R-12, R-13 w nowo wybudowanym przez Fonikę zakładzie w Konstantynowie Łódzkim, dokąd przeniesiono montaż wszystkich ramion. Ramiona te trochę przypominają te które było montowane w Bernardach, jednak zastosowanie tworzyw sztucznych w miejsce elementów ze ZnAl- u zepchnęło je poniżej prezentowanego uprzednio poziomu ramion. Po raz kolejny przy wyważaniu kompromisu miedzy jakościa a ceną, jakość dźwięku przegrała. Pomimo swoich wad był ceniony, oczywiście w swojej klasie cenowej, za staranną obróbkę i dobrą jakość wykonania oraz niezłe parametry dźwiękowe. O dziwo jest oceniany wyżej od swego następcy TD 190.

Dzieląc drobiazgowo włos na cztery dodajmy trochę szczegółów technicznych. Prędzej czy później egzemplarz Thorensa 180 wpadnie nam w ręce, na razie musi wystarczyc nieco zdjęć gramofonów oferowanych na portalach aukcyjnych. Z powtarzalnością egzemplarzy jest tak, jak to w Fonice lat 90.

  • Egzemplarz nr 1

Krótki rysopis:

To jest wersja o wymiarach 440x145x365, czyli skrzynka identyczna z td280 mk IV. Pokrywa identyczna jak w „Adamie”. Różnią się tylko kolorem tworzywa. Zawiasy polskie – „kołkowe”. Otwór pod gniazdo zasilacza okrągły. Tabliczka znamionowa drukowana z ręcznie wpisnym numerem serii. Zastosowane elastyczne nogi to typowy wyrób Foniki stosowany już od 1980 roku w G-8010.

Zdjęcia ebay.it

  • Egzemplarz nr 2

Krótki rysopis:

Zdjęcia wersji z trochę inną skrzynką, która ma podcięcie/ gzymsik z tyłu. Tabliczka znamionowa całkowicie drukowana z napisem: Made in Germany". Inne jest też ułożenie i kształt zawiasów. Być może rozstaw wytłoczeń w pokrywie został taki sam jak w egzemplarzu nr 1, ale przy węższej (420mmx120x340) skrzynce skonstruowano inną obejmę kołka. Przy porównaniu zdjęć widać różnicę szerokości obudowy. Odstęp pomiędzy postawą ramienia, a prawą krawędzią skrzynki, oraz między talerzem i lewą krawędzią jest inny niż w egz. 1. Inna jest też odległość naklejki z oznaczeniami typu, prędkości od bocznych ścian obudowy. Również otwór pod gniazdo zasilacza wykonano w innym kształcie jako półokrągłe wyfrezowanie. Podejrzewam, że ta węższa obudowa była pierwszą jaką produkowano, a później w celu obniżenia kosztów zunifikowano obudowę z TD 280MkIV. Kolor pokrywy oczywiście był taki sam jak w innych wyrobach Thorensa. Elementy tłumiące, czyli nogi z wewnętrznymi sprężynami są typowe fonikowskie.

  • Zajrzeliśmy także do oficjalnej instrukcji serwisowej: TD 180.

Rysunki przestrzenne, rozstrzelone jak i schemat elektryczny wyszły jak najbardziej spod ręki pań kreślarek zatrudnionych w Fonice. Na schemacie elektrycznym narysowany jest silnik Silmy, który też dokładnie widać na jednym ze zdjęć egzemplarza nr1.

Inżynierowie z Foniki, do których udało się dotrzeć p. Łukaszewicz i Szczepański potwierdzili ojcostwo Foniki w dziedzinie dokumentacji.

  • TD 280 Mk IV

Drugim modelem, który Fonica produkowała dla Thorensa był gramofon TD 280 MkIV.


Model TD 280 pokazany został przez Thorensa już w 1985 roku i oznaczany był przy kolejnych modyfikacjach jako MkII, MkIII. Wszystkie te wersje były produkowane w niemieckiej fabryce w Lahr i miały inne rozmiary (440x135x355mm, waga 7,5 kg) oraz ramię TP 28 inne niż kolejna wersja rozwojowa MkIV ( 440x145x365mm, waga 6,5kg). Po modelu TD-180 Thorens postanowił odmłodzić ofertę o zmodyfikowany kolejny raz model TD-280, teraz już w wydaniu MkIV. Ponieważ tą wersję zamierzano produkować w Fonice, uznano że zastosowanie skrzynki od TD-180 uprości i przyspieszy uruchomienie produkcji oraz zmniejszy koszty. Polskimi podzespołami zastosowanymi w tym modelu były: zmodyfikowane ramię R-10A, łożyskowanie talerza, gniazdo zasilania, elektromagnes windy ramienia, skrzynka z pokrywą i zawiasami, elastyczne nogi z podstawą oraz bardzo ważny element- krążek centrujący do singli.

Adam z pokrywą od Thorensa 280 i Thorens z pokrywą od Adama. Jak widać pokrywy i ich mocowanie jest identyczne.


280-pokrywy.jpg


Zmodernizowane ramię nazwane TP-35 miało metalowe jarzmo z antyskatingiem rozwiązanym, bardzo podobnie jak w większości starszych ramion Thorensa np. TP13 czy ramieniu Tesli NC500, przez zastosowanie ciężarka z "szubienicą". Ta zmiana ma też głeboki sens techniczny. Otóż mechanizm antiskatingu typowy dla polskich ramion składający się z ciężarka na dźwigience ciągnącego kołek połączony z ramieniem, ma niekorzystny rozkład sił powodujący malenie siły antiskatingu wraz z ruchem ramienia ku środkowi płyty, gdyby ramię mogło odchylić się jeszcze bardziej ku środkowi płyty siła ta mogłaby spaść niemalże do zera. Drugim mankamentem jest tarcie między dźwigienką a kołkiem. Ten mankament bywa usuwany najczęściej tak, że między dźwigienką a ramieniem występuje krótka linka np. ramie Helius Scorpio (Oczywiście nie ma przeszkód, aby taką przeróbkę zrobić także np.w Bernardzie) Poza tymi, dość istotnymi, zmianami ramię TP-35 odziedziczyło niestety wady genetyczne polskiego ramieniu R10A w postaci elementów oprawy łożysk z tworzywa sztucznego. Zmianą na korzyść związaną z zastosowaniem nowego, metalowego jarzma i jego łożyskowania było zastąpienie wiotkiego, trudnego do wyregulowania wyłącznika krańcowego wyłącznikiem fotoelektrycznym. Dodatkowo przeciwwaga dostała gumową wkładkę (decoupling) ułatwiającą tłumienie drgań.

Również 24 biegunowy silnik synchroniczny zastosowany zamiast silnika Silmy stanowił powrót do odwiecznej tradycji Thorensa. Do sterowania pracą układu napędowego zastosowano wypróbowany w innych modelach układ elektroniczny Thorensa.

Dziwnym za to wydaje się stosowanie fonikowskiego łożyskowania osi talerza przy zupełnie nowym, precyzyjnie wykonanej tarczy napędowej (podtalerzyku) i talerzu. Szczególnie, że zabudowanie oprawy łożysk w "drewnianej" obudowie wymuszało jej modyfikację. Modyfikacja polegała na częściowym obcięciu nadlewu tejże oprawy oraz wywierceniu nowych otworów mocujących obok istniejących nadlewów z otworami. Wynikało to chyba z fałszywo pojętej minimalizacji kosztów dzięki użyciu seryjnie produkowanego elementu, a z drugiej strony poprzez dodatkowy udział ręcznej pracy, jednoczesne ich powiększenie.

Stosowanie dobrej jakości ramienia oraz wyposażenie gramofonu w amerykańską wkładkę Stanton 500 MKIII z igłą o eliptycznym szlifie powodowało, że fani Thorensa uznawali ten model jako tańszą alternatywę gramofonu o dobrych parametrach dźwiękowych.

Rachunek td 280 small-2.jpg

Cena egzemplarza prezentowanego na zdjęciach wynosiła 495DM w styczniu 1994 roku i był być może jednym z ostatnich gramofonów wyprodukowanych w jeszcze istniejącej Fonice. Jednocześnie model ten był ostatnią produkowaną wersją tak zwanych "małych" Thorensów serii TD 280. Jego następcą został TD 290 i TD 295 produkowany do chwili obecnej.

  • TD 280 MkIV szczegóły techniczne

Thorens przewidywał sprzedaż tego gramofonu w wielu krajach o czym może świadczyć trzyjęzyczna instrukcja użytkownika, swoja drogą bardzo starannie opracowana.

  • Instrukcja użytkownika TD 280 IV, która dotarła wraz z zakupionym gramofonem


  • Wnioski

Jakby na to nie patrzeć to współpraca z Thorensem miała jednak pewne perpektywy. Dla łódzkich zakładów mogła to być jednak pewna nobilitacja, i można było trochę skorzystać z pozycji rynkowej Thorensa. Z drugiej strony część ortodoksyjnych wielbicieli Thorensa przyjęła nowe gramofony jako upadek Thorensa… w czym jak się okazuje też było trochę prawdy. Z drugiej strony drastyczny spadek zainteresowania czarnymi płytami pociągnął do grobu także gramofony analogowe, sporo wiec firm poszło droga obniżenia cen i przez to jakości wyrobów. Osobiście radziłbym lamentującym nad upadkiem Thorensa popatrzyć na wyroby skad inąd zacnych firm japońskich z tych lat, bo w tym kontekście to jednak Thorens, nawet ten z Łodzi zachował jednak klasę.

Tekst Paweł Cendrowicz i Maciej Tułodziecki Ilustracje ze zbiorów autorów