Nowy Gramofon Część V Wielki Finał - czyli ostateczne zamkniecie tekstu z roku 2021: Różnice pomiędzy wersjami

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj
m
Linia 1: Linia 1:
 
Ten tekst był przewidziany jako kolejna część jeszcze w roku 2021, ale ponieważ sięga tematów szerszych niż sama budowa gramofonu.... to pojawiły się wątpliwości czy w ogóle warto o tym pisać.
 
Ten tekst był przewidziany jako kolejna część jeszcze w roku 2021, ale ponieważ sięga tematów szerszych niż sama budowa gramofonu.... to pojawiły się wątpliwości czy w ogóle warto o tym pisać.
 
Tak się bowiem stało, że ten gramofon stał się dla mnie trochę powodem do dumy, ale i trochę przedmiotem rozczarowań.
 
Tak się bowiem stało, że ten gramofon stał się dla mnie trochę powodem do dumy, ale i trochę przedmiotem rozczarowań.
 +
  
 
Jeszcze w latach 90 jako pracownik uczeni technicznej obserwowałem z zapartym osiągnięcia moich kolegów w dziedzinie ich dorobku inżynierskiego w sensie uzyskiwanych patentów.
 
Jeszcze w latach 90 jako pracownik uczeni technicznej obserwowałem z zapartym osiągnięcia moich kolegów w dziedzinie ich dorobku inżynierskiego w sensie uzyskiwanych patentów.
Pamiętam np jak jeden z kolegów opracował prowadnicę dla piły włosowej opartą na wykorzystaniu dwu elementów sprężystych mówiąc inaczej był to czworobok w którym dwa boki były sprężyste, trzeci stanowił "podstawę, a czwarty buł "nośnikiem" dla narzędzia. Tak się złożyło, że obserwowałem powstanie tego rozwiązania na żywo, bo współdzieliliśmy z tym kolegą mały "warsztacik".
 
Kolega postanowił to opatentować od pomysłu do przemysłu zajęło to myślę  czas rzędu miesięcy... Komus zależało na tym abu na uczelni powstawały patenty, a ludzie mieli bodziec do dobrze rozumiamej "wynalazczości"
 
  
Miałem tez w życiu epizod związany z miotaniem się władz wokół personelu uczelni w latach 80-tych. Otóż odkryto wówczas ku ogólnemu zaskoczeniu, że spora część pracowników uczelni robiąca za autorytety techniczne nigdy nie miała styku z owocem pracy uczelni technicznej czyli produkcja przemysłową. Innymi słowy wraz z rosnącą naukowością uczelni oddalała się ona coraz bardziej od praktyki. Aby temu zapobiec do awansu młodego pracownika było odbycie półrocznego stażu przemysłowego... Tak czy inaczej skracając tę historię... trafiłem do Zakładów Mechanicznych WOLA im Marcelego Nowotki, zwanych przez załogę po prostu Marcelim. Trochę czsu spędziłem w biurze konstrukcyjnym, trochę w biurze Technologa, aby skończyć w czymś na kształt działu badań silników.  
+
Pamiętam n.p. jak jeden z kolegów opracował prowadnicę dla piły włosowej opartą na wykorzystaniu dwu elementów sprężystych mówiąc inaczej był to czworobok w którym dwa boki były sprężyste, trzeci stanowił "podstawę", a czwarty buł "nośnikiem" dla narzędzia. Tak się złożyło, że obserwowałem powstanie tego rozwiązania na żywo, bo współdzieliliśmy z tym kolegą mały "warsztacik".
Studiując dokumentacje jednego z produktów pięknego (serio) silnika czołgu T55 odkryłem, że korek spustowy odkręca się kluczem z czterema bolcami wchodzącymi w cztery otwory korka.
+
 
No fajnie tylko po co 4 jakby klucz miał dwa kołki to tez by działał, a jakby korek miał dwa otwory to sporo by oszczędzono na robociźnie i wiertłach ;)
+
Kolega postanowił to opatentować. Od pomysłu do przemysłu zajęło to, myślę, czas rzędu miesięcy... Komuś zależało na tym aby na uczelni powstawały patenty, a ludzie mieli bodziec do dobrze rozumianej "wynalazczości".
 +
 
 +
Miałem tez w życiu epizod związany z miotaniem się władz wokół personelu uczelni w latach 80-tych. Otóż odkryto wówczas ku ogólnemu zaskoczeniu, że spora część pracowników uczelni robiąca za autorytety techniczne, nigdy nie miała styku z owocem pracy uczelni technicznej, czyli produkcją przemysłową. Innymi słowy, wraz z rosnącą naukowością uczelnia oddalała się coraz bardziej od praktyki. Aby temu zapobiec do awansu młodego pracownika niezbędne było odbycie półrocznego stażu przemysłowego... Tak czy inaczej skracając tę historię... trafiłem do Zakładów Mechanicznych WOLA im. Marcelego Nowotki, zwanych przez załogę po prostu Marcelim. Trochę czasu spędziłem w biurze konstrukcyjnym, trochę w biurze Technologa, aby skończyć w czymś na kształt działu badań silników.
 +
 +
Studiując dokumentacje jednego z produktów, pięknego (serio) silnika czołgu T55 odkryłem, że korek spustowy odkręca się kluczem z czterema bolcami wchodzącymi w cztery otwory korka.
 +
No fajnie tylko po co 4 jakby klucz miał dwa kołki to też by działał, a jakby korek miał dwa otwory to sporo by oszczędzono na robociźnie i wiertłach ;)
  
 
Dla żartu postanowiłem to zgłosić jako racjonalizację, no i się zaczęło... nie było chyba wśród załogi biura technologa nikogo, kto by mnie od tego pomysłu nie odciągał...
 
Dla żartu postanowiłem to zgłosić jako racjonalizację, no i się zaczęło... nie było chyba wśród załogi biura technologa nikogo, kto by mnie od tego pomysłu nie odciągał...
Linia 14: Linia 18:
  
 
W końcu odpuściłem, w końcu był to jedynie żart.  
 
W końcu odpuściłem, w końcu był to jedynie żart.  
No ale nauczyłem się że podejście do patentów może być zgoła inne.
+
No ale nauczyłem się że podejście do patentów może być zgoła inne.
  
 
Trochę później temat patentowania odżył...  
 
Trochę później temat patentowania odżył...  
Linia 21: Linia 25:
 
Okazało się, że przez kilka lat nie dałem rady...
 
Okazało się, że przez kilka lat nie dałem rady...
  
Czas biegł i biegł a ja sobie trzymałem gramofon i jego opis w ukryciu, aby nie stracił "własności patentowych" o ile je miał...
+
Czas biegł i biegł, a ja sobie trzymałem gramofon i jego opis w ukryciu, aby nie stracił "własności patentowych" o ile je miał...
Nie pamiętam już nawet ile czasu to trwało sądzę, że conajmniej 8 lat :)
+
Nie pamiętam już nawet ile czasu to trwało, ale sądzę, że co najmniej 8 lat :)
 +
 
 +
Dlaczego tak było... nie będę wchodził w szczegóły. Otóż w czasach kiedy swoją "ramkę" patentował mój kolega, uczelniami nie rządziła KASA.
 +
Nie pojawiało się pytanie "Kto za to zapłaci ?". Na uczelniach byli pasjonaci pracujący dla jej chwały, ale mniej więcej pod koniec lat 90 sytuacja diametralnie się zmieniła.
  
Dlaczego tak było... nie będę wchodził w szczegóły. Otóż w czasach kiedy swoją "ramkę" patentował mój kolega uczelniami nie rządziła KASA.
 
Nie pojawiało się pytanie "Kto za to zapłaci ?" na uczelniach byli pasjonaci pracujący dla jej chwały, a mnie więcej pod koniec lat 90 sytuacja diametralnie się zmieniła.
 
 
Przy okazji uwypuklił się mechanizm sterowania kadrami przy pomocy pieniędzy, banalnie do tego prosty. Nie masz "dorobku" nie dostaniesz "kasy" Bez "kasy" nie zrobisz dorobku.
 
Przy okazji uwypuklił się mechanizm sterowania kadrami przy pomocy pieniędzy, banalnie do tego prosty. Nie masz "dorobku" nie dostaniesz "kasy" Bez "kasy" nie zrobisz dorobku.
Patenty zaś mogły być elementem dorobku grać zatem pewną role w wycinaniu jednych, a wspomaganiu drugich.  
+
 
Podporządkowanie tej zasadzie formalnych zasad patentowanie jest już tylko smutną formalnością.
+
Patenty zaś mogły być elementem dorobku, mogły grać zatem pewną role w wycinaniu jednych, a wspomaganiu drugich.  
 +
Podporządkowanie tej zasadzie formalnych zasad patentowania jest już tylko smutną formalnością.
  
 
Szczęśliwie, jako pogodny emeryt, mam to wszystko....
 
Szczęśliwie, jako pogodny emeryt, mam to wszystko....

Wersja z 16:15, 11 wrz 2023

Ten tekst był przewidziany jako kolejna część jeszcze w roku 2021, ale ponieważ sięga tematów szerszych niż sama budowa gramofonu.... to pojawiły się wątpliwości czy w ogóle warto o tym pisać. Tak się bowiem stało, że ten gramofon stał się dla mnie trochę powodem do dumy, ale i trochę przedmiotem rozczarowań.


Jeszcze w latach 90 jako pracownik uczeni technicznej obserwowałem z zapartym osiągnięcia moich kolegów w dziedzinie ich dorobku inżynierskiego w sensie uzyskiwanych patentów.

Pamiętam n.p. jak jeden z kolegów opracował prowadnicę dla piły włosowej opartą na wykorzystaniu dwu elementów sprężystych mówiąc inaczej był to czworobok w którym dwa boki były sprężyste, trzeci stanowił "podstawę", a czwarty buł "nośnikiem" dla narzędzia. Tak się złożyło, że obserwowałem powstanie tego rozwiązania na żywo, bo współdzieliliśmy z tym kolegą mały "warsztacik".

Kolega postanowił to opatentować. Od pomysłu do przemysłu zajęło to, myślę, czas rzędu miesięcy... Komuś zależało na tym aby na uczelni powstawały patenty, a ludzie mieli bodziec do dobrze rozumianej "wynalazczości".

Miałem tez w życiu epizod związany z miotaniem się władz wokół personelu uczelni w latach 80-tych. Otóż odkryto wówczas ku ogólnemu zaskoczeniu, że spora część pracowników uczelni robiąca za autorytety techniczne, nigdy nie miała styku z owocem pracy uczelni technicznej, czyli produkcją przemysłową. Innymi słowy, wraz z rosnącą naukowością uczelnia oddalała się coraz bardziej od praktyki. Aby temu zapobiec do awansu młodego pracownika niezbędne było odbycie półrocznego stażu przemysłowego... Tak czy inaczej skracając tę historię... trafiłem do Zakładów Mechanicznych WOLA im. Marcelego Nowotki, zwanych przez załogę po prostu Marcelim. Trochę czasu spędziłem w biurze konstrukcyjnym, trochę w biurze Technologa, aby skończyć w czymś na kształt działu badań silników.

Studiując dokumentacje jednego z produktów, pięknego (serio) silnika czołgu T55 odkryłem, że korek spustowy odkręca się kluczem z czterema bolcami wchodzącymi w cztery otwory korka. No fajnie tylko po co 4 jakby klucz miał dwa kołki to też by działał, a jakby korek miał dwa otwory to sporo by oszczędzono na robociźnie i wiertłach ;)

Dla żartu postanowiłem to zgłosić jako racjonalizację, no i się zaczęło... nie było chyba wśród załogi biura technologa nikogo, kto by mnie od tego pomysłu nie odciągał... Dla jasności przekazu nie będę cytował nawet przykładowych argumentów.

W końcu odpuściłem, w końcu był to jedynie żart. No ale nauczyłem się że podejście do patentów może być zgoła inne.

Trochę później temat patentowania odżył... Namówiony trochę przez kolegę z innej uczelni napisałem opis patentowy aby się próbować zmierzyć z tą materią.

Okazało się, że przez kilka lat nie dałem rady...

Czas biegł i biegł, a ja sobie trzymałem gramofon i jego opis w ukryciu, aby nie stracił "własności patentowych" o ile je miał... Nie pamiętam już nawet ile czasu to trwało, ale sądzę, że co najmniej 8 lat :)

Dlaczego tak było... nie będę wchodził w szczegóły. Otóż w czasach kiedy swoją "ramkę" patentował mój kolega, uczelniami nie rządziła KASA. Nie pojawiało się pytanie "Kto za to zapłaci ?". Na uczelniach byli pasjonaci pracujący dla jej chwały, ale mniej więcej pod koniec lat 90 sytuacja diametralnie się zmieniła.

Przy okazji uwypuklił się mechanizm sterowania kadrami przy pomocy pieniędzy, banalnie do tego prosty. Nie masz "dorobku" nie dostaniesz "kasy" Bez "kasy" nie zrobisz dorobku.

Patenty zaś mogły być elementem dorobku, mogły grać zatem pewną role w wycinaniu jednych, a wspomaganiu drugich. Podporządkowanie tej zasadzie formalnych zasad patentowania jest już tylko smutną formalnością.

Szczęśliwie, jako pogodny emeryt, mam to wszystko....

Dla zainteresowanych przedmiotowa ciekawostka, zobaczcie sami kto zgłasza patent :)

File:patent na gramofon-1.pdf

Okazało się, że zielone ludziki są życzliwsi niż rodzime ludziki CZERWONE.