Polskie gramofony
Nowe rozdziały 1-5 wersja I - 02 2014 pozostałe wersja II - 09 2013
Spis treści
- 1 Wstęp
- 2 Przed II Wojną Światową
- 3 Po II wojnie światowej
- 4 Gramofony rodem z Łodzi
- 5 Subiektywny przegląd wybranych wczesnych produktów firmy: ZWAT, ŁZR, FONICA (Unitra Fonica)
- 6 Złote lata
- 7 Gramofony lat 80-tych
- 8 Lata chude
- 9 Epilog
- 10 Spojrzenie z punktu widzenia XXI wieku
Wstęp
Temat polskich gramofonów właściwie narastał już od jakiegoś czasu i nawet pojawił się już szczątkowo przy okazji polskich ramion. Okazało się też, że nagromadzonych materiałów jest sporo i właściwie można by już przystąpić do dzieła.
Impulsem, który spowodował powstanie tej zakładki okazała się propozycja napisania tekstu na ten temat od red.Wojciecha Pacuły z High Fidelity (http://www.highfidelity.pl/)
Przystąpiłem wtedy do remanentu zgromadzonych materiałów i okazało się, że większość tego, co zamierzałem opisać już mam... Z oczywistych względów trochę materiałów jeszcze brakuje, ale mam nadzieje wyrównać te braki w przyszłości.
Dość szczegółowo udało się ująć lata 70-te. Powoli też przybywa materiałów, które pozwolą na opisanie okresu wcześniejszego.
Historycznie rzecz biorąc powinienem zacząć od historii fabryki skąd pochodziły polskie gramofony. I tu sytuacja wcale nie jest tak oczywista, jak się powszechnie sądzi. Oczywiście popularne skojarzenie gramofon - Fonika Łódź jest usprawiedliwione, chociaż początki były nieco inne. W Łodzi różnych typów gramofonów przez kilkadziesiąt lat istnienia fabryki powstało około 80. Ta liczba też nie jest łatwa do ustalenia, bowiem na pewnym etapie gramofony różniły się niuansami technicznymi, na tyle drobnymi, że kwestia uznania ich za różne typy jest co najmniej dyskusyjna. Wreszcie występowały zmiany techniczne i technologiczne, co w przypadku ewolucji produktu jest konieczne.
Coraz silniejsze są też podejrzenia co do gramofonów istniejących tylko w fazie prototypów lub, co gorzej, tylko na papierze. Powoli systematycznie spróbuje wyjaśnić niuanse dotyczące tej historii...
Będę się też starał pisać w oparciu o źródła możliwie wiarygodne, a takimi są przede wszystkim same gramofony, ich oryginalne instrukcje użytkownika i instrukcje serwisowe. Tam gdzie to możliwe postaram się padające stwierdzenia udokumentować fotografią lub fragmentem oficjalnej dokumentacji.
Na marginesie, to z dokumentacją jest problem następującej natury: instrukcje wraz z coraz mocniej napierającym kryzysem lat 80-tych były drukowane na papierze, w jaki nawet słaby dzisiejszy sklep nie pakuje kaszanki. Czasem więc zamieszczane ilustracje mimo swojej ewidentnej niedoskonałości i tak wymagały sporo pracy w jakimś programie graficznym.
Jeśli chodzi o gramofony, to będę opisywał te, które fizycznie "miałem w ręku", co umożliwiło mi wykonanie fotografii.
Co do literatury to okazuje się, że warto czytać, ponieważ, pewne obiegowe poglądy ustalane w burzliwych dyskusjach, niekoniecznie pokrywają się z wersją oficjalną czyli wersją producenta.
Staram się wreszcie opierać na własnej pamięci jako użytkownika znacznej części z opisywanych produktów, co szczęśliwie pokrywa się ze „Złotymi Latami” tej technologii.
Ponieważ pamięć bywa zawodna, mogę się zatem mijać z prawdą w dziedzinie szczegółów, co zapewniam, nie jest intencjonalne.
Dostępne źródła podają informacje, które są silnie rozproszone, wyjątek stanowią dwa następujące:
Przed II Wojną Światową
Tym razem cofniemy się w czasie do okresy przed II wojna światową, gdzie królowały gramofony z napędem mechanicznym (czyli nakręcane) i mechanicznym membranowym przetwornikiem dźwięku. Nie jest to temat, który stanowi główny nurt moich zainteresowań, ale po podjęciu próby zmierzenia się z tematem zaistniał i trochę mnie nawet wciągnął.
Dodatkowo jasnym jest, że produkty powojenne i przedwojenne dzieli linia bardzo cienka, wręcz umowna. Przecież w dniu zakończenia wojny nikt nie wystrzelił w kosmos istniejących zapasów części czy podzespołów, które przecież mogły przetrwać. Nikt też nie ustanowił standardu „jesteśmy po wojnie, więc używamy powojennych podzespołów”. To rozumowanie można by ciągnąc dalej, bo w sumie przedwojenne środki produkcji można spotkać pracujące do dziś.
Patrząc na temat przedwojennej produkcji wyrobów użytkowych szybko dostrzec można, że w warunkach ówczesnego kapitalizmu było mnóstwo wytwórni produkujących określony wyrób w skali profesjonalnej, ale i takich które robiły to w skali rzemieślniczej. Starczy sprawdzić ile wytwórni np. rowerów było tylko w Warszawie by nie wspominać ile było w Polsce. Najlepiej zrobić to na http://www.starerowery.org/ (Temat rowerów jest mi dość bliski i wciąż czeka na swoją kolej zawitania na naszej siostrzanej stronie http://www.cronique.pl/).
Zostając dla zilustrowania analogii przy temacie rowerów, łatwo można zobaczyć, że stosowany w rowerach osprzęt to zwykle nie były polskie produkty tylko np. Brampton, Torpedo etc.
Dokładnie tak samo było i z gramofonami, gdzie można spotkać elementy napędu, czy głowice renomowanych wówczas producentów, z których niektórzy pozostali w branży do dziś np Thorens, Goldring.
Źródło wiedzy o starych gramofonach, czyli książka p.Jana Pruszyńskiego "Stary Gramofon", podaje kilku polskich wytwórców gramofonów: Łódzką Fabrykę Gramofonów Józefa Amerla i warszawskie wytwórnie Juliusza Feingenbauma, Lewina, Jakubowskiego, Klingbeila, Żbikowskiego. Te gramofony zwykle były montowane z gotowych podzespołów. Czy ktoś przed wojna produkował gramofony „od początku do końca”? Raczej wątpię. Występuje też pokaźna ilość gramofonów posiadających tylko tabliczkę polskiego sprzedawcy i od czasu do czasu można je spotkać na portalach aukcyjnych.
Sądzę, że w wielu krajach było podobnie choć np. Czeskie Supraphony (Supraliony) cechują własne mechanizmy i własna trochę odmienna myśl techniczna.
MUZA
Mnie udało się znaleźć gramofon marki Muza. Gramofon produkowała Wytwórnia Fortepianów w Żninie. Pod tą nazwą występowały także płyty gramofonowe i igły do ich odtwarzania.
THE KEMPISTY COMPANY
Historia drugiego gramofonu z polskim wątkiem jest jeszcze ciekawsza.
W dawnych czasach na placu Zbawiciela w Warszawie istniała firma naprawiająca maszyny do szycia. Po wejściu do środka klient ulegał zaskoczeniu i podziwowi z powodu dużej liczby nagromadzonych maszyn. Firma istnieje do dziś i jest kontynuatorką zacnej firmy przedwojennej, która w pewnym momencie stanowiła lokalnie poważną konkurencję dla firmy Singer. Wszystko to i jeszcze więcej informacji można znaleźć tutaj: http://www.naprawamaszyndoszycia.pl/file/historia.html. Można też dowiedzieć się, że firma Kempisty produkowała także rowery. O tym, że produkowała gramofony informacji nie znaleziono, ale pokazywany egzemplarz jest żywym (no może ledwo żywym) dowodem, że istotnie tak było. O jego historii niewiele wiadomo, bowiem lata temu został po prostu znaleziony na śmietniku. O czym przekonamy się jeszcze nie raz poważnym wrogiem gramofonów są wilgoć i MOLE.
MUZA II
Wracając do firmy MUZA... Te historię opisywałem już wcześniej jako pewną ciekawostkę, ale ponieważ sięgnęliśmy w przeszłość, do firmy MUZA, to sądzę, że warto ją przypomnieć.
Pamiętam czasy kiedy wszystkie gramofony napędzane były rolkami i napęd ten uchodził za przestarzały i ludzie powoli zaczynali go unikać. Pojawiły się wtedy gramofony napędzane paskiem i wkrótce potem te z centralnym napędem. Jako jedne z pierwszych w Polsce pojawiły się Dual 701 i Pioneer, bodajże PL51.
Towarzyszyły temu teorie któż ten napęd wprowadził jako pierwszy. Lata później wyrzucając jakieś stare radio natknąłem się na wmontowany do niego gramofon, który ze względu na nietypowa konstrukcję postanowiłem zachować jako eksponat. Rzut oka na ramię pomoże ocenić z grubsza lata, z których mógł pochodzić. Logo Muza i to, że ma wyłącznie prędkość (około) 78obr/min wskazuje raczej na lata przedwojenne. Wystarczy rzucić okiem na napęd aby stwierdzić, że jest to ewidentnie Direct Drive - Nie Pioneer, Technics lub Dual lecz zabytkowa MUZA! Dokładne obejrzenie zdjęć silnika pozwoli na określenie prędkości z jaką kręcił się talerz (i kręci do dziś), bo jaka była prędkość zadana to wiemy. Sądzę, że jest to jeden z pierwszych elektrycznych gramofonów "Made in Poland".
Lekko uogólniając można stwierdzić, że prąd elektryczny zagościł w gramofonach od strony napędu, czyli silnika elektrycznego do obracania talerza.
Można spotkać konstrukcje, gdzie napęd jest zdublowany tzn. sprężynowy lub silnik elektryczny.
Sam odczyt z wykorzystaniem elektrycznego przetwornika zaczął się od głowic ze stalowa igłą taką samą jak w gramofonach o napędzie sprężynowych. Dopiero potem zastąpiła go zintegrowana głowica czyli adapter.
Czy bywało odwrotnie ? Można spotkać takie gramofony (elektryczny przetwornik i sprężynowy napęd), ale są to zwykle amatorskie przeróbki.
Po II wojnie światowej
Szukając w książkach śladów polskich gramofonów na pewne informacje można się natknąć w wydanej przez SEP wielotomowej Historii Elektryki Polskiej, gdzie w tysiąc stronicowym tomie 3 jest kilka stron o gramofonach. O tym, aby ktokolwiek robił gramofony przed wojną mowy nie ma. Niby słusznie, bowiem nie były to urządzenia ELEKTRYCZNE, jedynie nasza Muza Direct Drive może tu być wyjątkiem. A jak było po wojnie ? Na samym początku w roku 1946 próbowano składać gramofony z poniemieckich części w Państwowej Wytwórni Aparatów Fonicznych w Dusznikach.
Zresztą ścisły podział na to co przedwojenne i powojenne, o czym już wspominałem, jest trudny do zdefiniowania. No bo co miałoby decydować : data produkcji, zawartość elementów wyprodukowanych przed lub po wojnie ?
W technice znane są przypadki gdy produkt został zaprojektowany i przetestowany przed wojną, ale z powodu wojennych ograniczeń do produkcji wszedł po wojnie i to czasem grubo po wojnie.
ZISPO
Następnym zakładem, który wszedł do akcji były Zakłady Cegielskiego w Poznaniu wówczas znane jako ZISPO Zakłady Przemysłu Metalowego im Józefa Stalina.
Prezentowany gramofon przez lata utracił zabierak sterujący włącznikiem silnika, którego dorobienie to kwestia 30 minut i filc z talerza, którym pożywiły się mole. Rolka napędowa talerza jest w takim stanie, że przyszło mi przecierać oczy ze zdumienia – nadal elastyczna, nie skruszała. Po uruchomieniu „zastanych” elementów i przesmarowaniu napęd gramofonu podjął pracę. Głowica bardzo przypomina tę, którą ma Muza Direct Drive, można więc podejrzewać, że jest to jeden ze starszych, o ile nie najstarszy modeli ZISPO. Jak widać ZISPO miało silnik własnej produkcji i napęd z wielostopniowa rolką, co dawało możliwość uzyskania trzech prędkości obrotowych talerza.
ZISPO Rytm
W przenośnej wersji ZISPO, znanej jako ZISPO RYTM, występowały różne wersje ramienia. W najpóźniejszym wariancie zastosowano ramię produkowane w Łodzi (w późniejszej Fonice).
Jak więc widać losy obu producentów gramofonów się splotły. Co do dokładnego określenia dat, to panuje tu łagodnie mówiąc chaos... Najlepiej więc spojrzeć na daty produkcji prezentowanych gramofonów i próbować samemu wyrobić sobie jakieś zdanie.
Prezentowany egzemplarz jest "dziwaczny". Ma wszystko, co jest charakterystyczne dla Rytmu, ale został zamontowany w skrzynce od patefonu o napędzie sprężynowym na dodatek obłożonej prawdziwa skórą. Być może jest to częściowo DIY...
Jak pokazuje zatem powyższy przykład parafraza Majakowskiego „myślimy gramofon, mówimy Fonica” jest co najmniej uproszczeniem.
Z drugiej strony mówienie o polskich gramofonach bez podkreślenia wiodącej roli firmy Fonica jest co najmniej grubym nietaktem.
Gramofony rodem z Łodzi
Kalendarium historii fabryki
Przejdźmy zatem do historii fabryki skąd pochodziła większość polskich gramofonów.
Krótkie kalendarium początków (za Historią Elektryki Polskiej):
- 1945 w Łodzi otwarto filie warszawskich Państwowych Zakładów Tele i Radiotechnicznych pod nazwą Łódzka Fabryka Państwowych Zakładów Radio i Teletechnicznych.
- 1948 łódzki zakład usamodzielnił się, a ponieważ produkował także aparaty telefoniczne, to przyjął nazwę Zakłady Wytwórcze Aparatów Telefonicznych. Oczywiście produkcja innych wyrobów branży elektronicznej była kontynuowana.
- 1954 uruchomiono produkcję pierwszych seryjnie wytwarzanych gramofonów elektrycznych G-53. G 53 był skonstruowany w CBKT w Warszawie przy współpracy z łódzką fabryką jednak z powodów trudności technicznych (silnik, pasek napędowy) przestał być produkowany.
- 1956 model G53 zastąpiono modelem G56, który okazał się udany na tyle, że produkowany był do lat 70 tych. Ponadto wyprodukowano pierwszy gramofon ze wzmacniaczem lampowym Karolinka (Karolinka miała dziecko o oczywistej nazwie Bambino).
- 1957 przekazano produkcję telefonów do Radomskich Zakładów Telefonicznych.
- 1958 zakład zmienił nazwę na Łódzkie Zakłady Radiowe.
- 1960 zakład przyjął nazwę Fonica.
- 1968 zakup pierwszej licencji na gramofony od Telefunkena. Gramofon G500 dał początek serii gramofonów ze wzmacniaczami oraz przenośnych, które zastąpiły kolejne generacje Bambina. Ponadto licencyjny Mister Hit stworzył dynastię gramofonów dla ludzi o wybitnie niewygórowanych wymaganiach. Mawiano o nim, że pomimo że nie jest stereofoniczny to ma stereofoniczną wkładkę, więc nie niszczy płyt stereo...
- 1970 Uruchomienie produkcji pierwszych gramofonów w klasie Hi Fi.
Mimo pojawienia się gramofonów Hi Fi gramofony popularne stanowiły nadal przytłaczającą większość wśród produktów Fonica. Ilościowo wyglądało to imponująco:
Łącznie w latach 1961 – 1965 zrobiono 790 000 gramofonów elektrycznych, a w latach 1966 –1970 wyprodukowano ich 1 640 000.
W samym roku 1970 wyprodukowano ich 274 tysiące i dodatkowo 187 tysięcy gramofonów bez obudowy, przeznaczonych do wbudowania w odbiorniki radiowe.
To prawdopodobnie najstarszy gramofon i najstarsza instrukcja...
Wymienionych typów G-2 i G-4 nie podają żadne źródła, do których do tej pory udało mi się dotrzeć.
Subiektywny przegląd wybranych wczesnych produktów firmy: ZWAT, ŁZR, FONICA (Unitra Fonica)
Powyższą historie spróbuje zilustrować WYBRANYMI produktami łódzkiej fabryki. Celowo unikam nazwy Fonika, bowiem jak wynika z powyższego, w omawianym okresie były to różne nazwy.
Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte - wstęp
Jeśli cofniemy się do wspomnianych lat, to okaże się, że w zasadzie mamy do dyspozycji dwa źródła muzyki: radio i płytę gramofonową. Siłą rzeczy taśma magnetyczna, pomijając zastosowania profesjonalne, pełniła tu rolę wtórną. Trochę to przypomina dzisiejsze czasy, gdzie źródłem oficjalnym jest nadal płyta CD, a mniej oficjalnym sieć.
Lata sześćdziesiąte - to jednocześnie boom muzyki „rozrywkowej” zwanej wtedy muzyką młodzieżową lub big beatem. Wraz z falą zainteresowania tego typu muzyką przychodził wielki głód informacji i łapczywego pochłaniania nowych utworów oraz poznawania nowych artystów. Do Polskiego Radia muzyka ta wchodziła z dużymi oporami i trochę bocznym wejściem np. dzięki Rozgłośni Harcerskiej. Dla mnie jako słuchacza istotna była treść muzyczna, a jakość dźwięku miała wtedy zdecydowanie mniejsze znaczenie. Bez ograniczeń zaś muzykę tę serwowały rozgłośnie występujące na falach krótkich jak choćby legendarny Luxemburg czy nawet Wolna Europa z audycją „Rande vous o 6:10”.
Jaka była tego jakość, to dzisiejsza generacja słuchaczy chyba nie jest sobie w stanie nawet wyobrazić. Drugie źródło stanowiły płyty... Trudno powiedzieć płyty: muzyka zebrana z radia była nagrywana na taśmę i stanowiła źródło do wydawania pocztówek dźwiękowych. Oczywiście ta technologia jak to się dziś mówi „dedykowana” do innego celu nie spełniała żadnych kryteriów jakości dźwięku. Dla porządku dodam, że pocztówka kosztowała 12 zet i była grubą folią z nagraniem przyklejoną do autentycznej pocztówki. Polscy wykonawcy byli obecni głównie w postaci tzw. czwórek, które kosztowały o ile pamiętam 30 zet. Duże płyty, jedyne dostępne to „dziesiątki” czyli średnicy 10 cali, w dziedzinie „big beatu” nie występowały, nie wspominając o longplayach. Muzyka utrwalona na płytach musiała pełnić przyziemne cele, bez niej nie mogły się przecież odbywać żadne imprezy (wtedy zwane prywatkami).
Gramofony były w większości przenośne. Przecież nie wszyscy je mieli, więc na imprezie musiał dotrzeć ktoś z gramofonem. Stacjonarne gramofony były wmontowane w górną cześć obudowy radioodbiorników i klasa uzyskiwanego z nich dźwięku zależała głównie od klasy radioodbiornika. I tu nawet nie było tak źle, bowiem 80% objętości radia stanowiła obudowa głośnika (głośników). Głośniki bywały nawet 10 calowe, a i egzotycznie zdarzały się elektrostatyczne głośniki wysoko-tonowe. Sądzę, że w tamtych czasach melomani słuchali muzyki pewnie w filharmoniach, a jeśli byli wówczas audiofile, to oddawali się słuchaniu muzyki na wielkogabarytowych odbiornikach radiowych z wbudowanym lub podłączonym gramofonem.
Rzecz jasna istniały oryginalne – przywożone z „ciepłych krajów” płyty gramofonowe. Cena nowego longplaya w najpopularniejszym w Warszawie antykwariacie na Hożej wynosiła wtedy 500 zet. Zdarzało się, że przychodziło się, aby przez szybę zobaczyć okładkę najnowszej płyty Beatlesów. Tam widziałem pierwszy raz Rubber Soul (1966) i Revolver (1967)...
Epoka Bambina
Wybrane produkty Łódzkiej Fabryki z lat 50 i 60 tych.
W nawiązaniu do kalendarium... W zasadzie symbolem epoki stał się gramofon G56 montowany do radioodbiorników i do sprzętów przenośnych podłączanych do radioodbiornika lub w wersji z własnym wzmacniaczem.
Jeśli chodzi o napęd to w stosunku do występujących do tej pory była to spora nowość. Nowy mechanizm jest opisany co do najmniejszego szczegółu w książkach, także tych pokazywanych na stronie technique.
Dlatego opis mechanizmu ograniczam do jego cech charakterystycznych. Typową w rolkowym napędzie stopniowana rolkę pozwalającą na uzyskanie różnych prędkości zastąpiono trzema rolkami pośrednimi odpowiadającymi prędkościom 33,45 i 78. Rolka napędowa napędzała talerz od zewnętrznej strony. Mechanizm był prosty i niezawodny, części zamienne dostępne bez najmniejszego problemu. Osobiście nauczyłem się skutecznie go naprawiać i konserwować w wieku lat miniej więcej 12-tu. Schemat działania pochodzi z książki autorstwa A.Fogga.
Gramofon G56 występował także jako walizkowy WGE-56 i skrzynkowy (chlebak) SGE-56. Pojawiła się także wersja ze wzmacniaczem WWGE56 czyli Karolinka. Karolinka była pra-matką Bambina.
Walizkowy GE-56 z roku 1957 z niemoloodpornym pokryciem talerza i o opływowym kształcie obudowy.
Walizkowy GE-56 z roku 1959 już z gumą na talerzu i z tradycyjnym kształcie obudowy.
Karolinka - pramatka Bambina
Karolinka pojawiała się do roku 1963 i w trzeciej swojej odsłonie miała także symbol WW GE-602. Dzięki instrukcji użytkownika mamy też (wreszcie) jakieś dane techniczne...
...no cóż, pasmo przenoszenia 100-6000Hz i moc 2W nie powala, a jednak wystarczało to niegdyś do hucznych imprez... Pokazywane dokumenty należą do innego (późniejszego) egzemplarza gramofonu.
Poniżej kompletna instrukcja użytkownika:
Dla ścisłości: Karolinek były cztery odmiany dość znacznie różniące się wyglądem. Zaprezentowana powyżej to "najnowszy model"
Bambino czyli symbol epoki
Bambino było symbolem, tyle tylko, że jego znaczenie uległo drastycznej zmianie. Z symbolu, a może nawet synonimu gramofonu, stało się w pewnym momencie symbolem frezarki do płyt gramofonowych.
Ci, którzy mieli bardzo drogie płyty zachodnie po prostu nie pozwalali na odtwarzanie ich na Bambinach. Kto miał Bambino nie mógł liczyć na to że ktoś pożyczy mu płytę...
Bambino miało cztery generacje:
- Bambino WG 252 1963-1969
- Bambino 2 WG 262 1969-1970
- Bambino 3 WG 263 1970-1971
- Bambino 4 WG 264 1971...
Nie będę szczegółowo wnikał w ewolucje tej konstrukcji, choć nie wykluczam tego w przyszłości...
BAMBINO WG 252
Ta wersja jest bardzo podobna do Karolinki. Zasadniczą różnice stanowi ramię. Kto kiedykolwiek wymieniał wkładkę w gramofonie linii G-56 wie jak to było niesympatyczne zajęcie.
Zwykle kończyło się zgubieniem kulki stanowiącej zatrzask ustalający położenie wkładki. Dlatego możliwość odchylenia ramienia była bezcenna. Ponadto oprócz wyraźnie nowocześniejszego kształtu ramienia nie zmieniło się nic.
Poza głównym nurtem
Poza głównym nurtem, którym płynęły kolejne wersje Bambino, pojawiały się także inne konstrukcje.
Nie mam możliwości, aby szczegółowo opisać każdą z nich. Sądzę jednak, że ta zakładka będzie sukcesywnie uzupełniana. Poza głównym nurtem pojawiły się bowiem gramofony takie jak:
- G-250
- G-260 Storczyk
- G-260 Narcyz
- G-270 Aster
- G-271w
- G-410 Maestro
- WG-258 Monoton
- WG-270 Mimoza
- WG-280 Dueton lampowe stereofoniczne Bambino
- WG-291 Tranzyston
- WG 292 Tranzyston 2
- WG-430 Luxton
- WG-430 Luxton 2/ Maestro
- G-450 Delta
- WG-460 Delta ze wzmacniaczem
i dziecinne
- WGb-130Bratek
- WGZb1-Yogi
gramofony Dueton Mimoza i Monoton były (uwaga) pseudostereofoniczne.
Fonika produkowała także szafy grające znane oficjalnie jako Automat Muzyczny AM120 M.
Część z tych konstrukcji zazębiła się z latami 70-tymi, ale umownie pozostawmy je w tej grupie, gdzie przeżyły większość swojego życia jako produktu określonej generacji.
G-450 DELTA
Gramofon ten stanowi ukoronowanie lat 60-tych i jednocześnie zamknięcie pewnego etapu. Zamyka epokę gramofonów monofonicznych, choć czyni to płynnie, bowiem do delty można było z powodzeniem wstawić wkładkę stereo i to nawet dwu różnych typów.
Był to "deck", chociaż występowała także wersja monofoniczna ze wzmacniaczem lampowym WG-460. Wersja ta miała swoja premierę w roku 1970 na Międzynarodowych Targach Poznańskich.
Poświęcam Delcie więcej uwagi, bo właściwie jak na tamte lata był to produkt naprawdę wyższej klasy, a ponadto wszystko na to wskazuje, że było to 100% polskiej myśli technicznej.
W zasadzie gdyby gramofon miał talerz 12 calowy, co parę lat później stało się standardem to pewnie mógłby się spokojnie równać z późniejszymi konstrukcjami.
Podczas oglądania zdjęć proszę zwrócić uwagę na przykład na:
- przyzwoitą tuleję łożyska talerza wykonaną z mosiądzu (a być może nawet z brązu),
- szlifowaną długą oś talerza,
- mechanizm blokujący wyjmowanie talerza,
- powrót do typowego mechanizmu ze stopniowaną rolką i czterech prędkości,
- miękkie zawieszenie całości mechanizmu w skrzynce,
- porządnemu (regulowalnemu) łożyskowaniu ramienia w osi poziomej,
- możliwości regulacji nacisku (ostatnia przedtem, ruchoma przeciwwaga, była w pierwszej wersji ZISPO),
- bardzo starannie wykonanej skrzynce (po zdjęciu pokrywy od spodu, w środku nie było grama kurzu tak dobrze wszystko było spasowane),
- napis Delta jest z przodu i z tyłu skrzynki (trochę to komiczne, ale w końcu nie trzeba było robić dwóch form wtryskowych),
- sprytna podpórka spoczynkowa ramienia.
... czy w epoce Bambina trzeba było czegoś więcej ?
Maestro
Nie mam (na razie) pod ręka tego gramofonu, ale udało się zdobyć instrukcję, która jest przecudna...
Ze względu na charakterystyczny kolor i liternictwo mnie kojarzy się z innym chyba największym w nakładzie drukiem PRL, wszak także wszechobecnym na imprezach :)
Lata 70-te - ostry start stereofonii
Płyty zachodnie były zwykle stereofoniczne, co wśród entuzjastów powodowało pewien niepokój: czy odtwarzając taką płytę słyszy się całość nagranego dźwięku czy tylko połowę ?
Śmieszny problem, ale gdzie w tamtych czasach należało szukać odpowiedzi ?
Dochodziło do tego, że płyty stereo traktowane były z niechęcią, a płyty mono na zachodzie stawały się niedostępne. Wtedy w PRL pojawiły się pierwsze gramofony stereofoniczne...
Jak wynika z kalendarium, gramofony stereofoniczne w ograniczonym zakresie były już dostępne (np. Delta po podrasowaniu). Niestety cześć z nich miała toporne ramię rodem z Bambina. Dlatego umownie jako początek stereofonii potraktowałbym pojawienie się gramofonów na licencji Telefunkena.
Szał licencji lat 70-tych i Telefunken
Licencja Telefunkena to początek okresu "szału licencji" lat siedemdziesiątych. Wszak skoro gramofony były w produkcji już w roku 1970, to licencja musiała, siłą rzeczy, zostać zakupiona wcześniej. Pojawiły się wtedy mniej więcej równolegle dwa sprzęty: Plastikowy Mister Hit i elegancki G 500.
Oczywiście obydwa gramofony, jak to bywało z produktami licencjonowanymi, po pewnym czasie dały początek całym rodzinom sprzętu na zasadzie swoistego "rozwijania licencji". "Swoistego" dlatego, że ten rozwój zaczynał się zwykle zwykle z wycofaniem logo licencjodawcy, czyli odżegnaniem się od związku z produktem (odpowiedzialności za jakość produktu). Tak było z Fiatem 125 p, który przestał być Polskim Fiatem a stał się FSO 1500 lub po prostu "Polskim". Tak z magnetofonów szpulowych Kasprzaka stanowiących rozwinięcie linii ZK 120 znikła nazwa Grundig mimo, że w mechanizmie niewiele się zmieniło. Z głośników Tonsilu zniknęła "licencja Pioneer" .... itd ...itp.
Rodzinę Mister Hita pominę milczeniem, bez przekonania, że kiedykolwiek warto do tego tematu wracać... Dla porządku ta rodzina to:
- WG 400 Mister Hit 71
- WG 401 Party Hit
- WG 402 Stereo Hit
- WG 414 Mister Hit 76
- WG 417 Stereo Lux
- G 417 Cyryl
Za to G 500 należy się trochę więcej uwagi.
G 500
Był to na dobra sprawę pierwszy "deck" stereofoniczny, na dodatek wyposażony w pełna automatykę ze zmieniaczem. Ten mechanizm był zresztą jedynym mechanizmem ze zmieniaczem produkowanym w Polsce. To powodowało, że jego budowa była relatywnie skomplikowana, na pewno nieproporcjonalnie do tego, jak często z tych zmieniaczy korzystali użytkownicy. No, ale taki był ówczesny "trynd" światowy i w nim znalazł się G 500.
Dzięki łutowi szczęścia udało się rzutem na taśmę, bo już w trakcie pisania tego tekstu, pozyskać ładny egzemplarz G 500. Szczęście nie jest pełne o tyle, że brakuje długiej osi do zmieniacza, co, przy okazji, wskazuje na egzotyczne wykorzystywanie tej możliwości gramofonu. Z gramofonem zachował się za to komplet "papierów".
Proszę zwrócić uwagę na komiczną treść kartki doklejonej do strony trzeciej.
Dzięki temu, że zachowała się oryginalna gwarancja widać, że gramofon zrobiono zapewne w czasach Władysława Gomułki, ale sprzedano już za Edwarda Gierka...
A oto i sam gramofon. Trochę szkoda było go rozmontowywać do zdjęć...
... do tego celu posłużył inny, o rok młodszy egzemplarz.
Rodzina G 500
Gramofon G 500, a ściślej G 500S miał swoją uproszczona wersję G 560fs. Na ich podstawie pojawiła się cała rodzina gramofonów ze wzmacniaczami, mono i stereofonicznych. Były w wśród nich wersje stacjonarne i przenośne. Ponieważ nie leżą one w głównym nurcie tego opracowania, pomijam ich dokładny opis.
- WG-500f
- WG-510
- WG-511
- WG-550
- WG-580f
- WG-580fs
- WG-581fs
- Foni Combo WG-551
- Foni Combo WG-552f
Wkładka UF-50
Jak, być może, zauważył wnikliwy obserwator wreszcie pojawiło się pojęcie małego nacisku igły oraz narzędzie służące do jego pomiaru. Pojawiły się też konkretne informacje dotyczące wkładki (obsługującej także rodzinę Mister Hitów). To był początek końca intensywnego frezowania płyt.
Jak widać instrukcja dotyczyła także zainstalowania wkładki w gramofonie Delta, co jakby spina dwie epoki.
Złote lata
Lata siedemdziesiąte - stereofonia
Trudno to teraz określić dokładnie, ale przypuszczalnie zestaw z gramofonem w klasie „zbliżonej do Hi Fi” pojawił się nieco później po G 500.
Pierwszy raz widziałem go na własne oczy w „salonie” ZURiT róg Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej. Sprzęt był toporny. Zestaw składał się z gramofonu G 600, wzmacniacza W 600 i kolumn A13, których budowy zupełnie nie pamiętam. Z tego zestawu zupełnie dobrze próbę czasu wytrzymał wzmacniacz W 600 – wzmacniacz lampowy na lampach EL 84.
Miałem go w życiu dwukrotnie i darzę go pewnym sentymentem… Stosunkowo łatwo można go nadal kupić, a jedynym praktycznym mankamentem są wejścia/wyjścia DIN. Nie mniej pierwsze wrażenie pozostało: sprzęt wyglądał marnie, pewnie ze względu na dominujące wykończenie – malowanie szarą farbą.
G 600
G 600
Na temat tego sprzętu wiadomo stosunkowo niewiele. Nie wiem czy i na czym ewentualnie był wzorowany. Mnie jego układ napędowy kojarzy mi się najbardziej z Thorensem 124, ale podkreślam jest to skojarzenie raczej luźne.
Mamy więc silnik szybkoobrotowy prądu zmiennego, z którego napęd jest krótkim paskiem przenoszony na rolkę pośrednią i stamtąd na rolkę napędową talerza. Gramofon ma stroboskopowe sprawdzanie prędkości obrotowej, która jest regulowana mechanicznie dzięki stożkowej rolce pośredniej. Ponieważ gramofon pochodzi z czasów, kiedy ludzie czytali książki, a co zatem idzie występowała potrzeba pisania książek, to opis tego układu napędowego można stosunkowo łatwo znaleźć w literaturze tematu.
Skrzynki do gramofonów wykonywała firma Łódzkie Zakłady Meblarskie.
Chassis gramofonu przytwierdzone jest do skrzynki przez tuleje gumowe, w moim przekonaniu na tyle sztywne, że nie spełniające roli izolacji od podłoża. Cała skrzynka stoi na gumowych nóżkach, także zapewniających teoretyczną jedynie izolacje od podłoża. To powoduje zwykle skłonność do sprzęgania się na niskich częstotliwościach, a mówiąc skrótowo, niemożliwość słuchania niskich tonów przy dużym natężeniu dźwięku.
Niestety nie potrafiłem sobie przypomnieć szczegółów budowy ramienia. Aby zatem tę pamięć odświeżyć wszedłem w posiadanie dobrze zachowanych i niemalże kompletnych pozostałości takiego gramofonu.
Ramię rozczarowało mnie ze względu na dwa elementy.
Po pierwsze regulacja siły nacisku odbywa się przy pomocy sprężyny, co nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nacisk może być regulowany do 8 gramów… W handlu gramofon występował z „wkładem dewizowym” w postaci (opisanej dalej) wkładki Shure M44MB, która jak wiadomo ma szansę grać od 1,5 grama.
Po drugie nie występuje żadna regulacja wielkości siły antypoślizgowej czyli antiskatingu.
Te dwa mankamenty stwarzają potencjalne niebezpieczeństwo przyspieszonego zużywania się płyt gramofonowych.
Przypomnijmy warunki brzegowe: Wspomniany Revolver Beatlesów to koszt 500 zet, a skromna emerytura (wtedy) to 700 zet. Jeśli, co dziś jest nie do pojęcia, kupowało się płyty kosztem naprawdę sporych wyrzeczeń, to chciałoby się żeby trwały wiecznie.
Oczywiście z G 600 było to dla płyt mniej niszczące niż dawne Bambino i jego pochodne, ale i tak dalekie było od ideału. Zdecydowanie pozytywną cechą G 600 jest bardzo staranne wykonanie talerza i jego łożyskowania z osią o przyzwoitej długości. Ponadto miło zaskoczyło mnie elastyczne zawieszenie przeciwwagi (decoupled coutnerwight).
Zestaw G 600 i W 600 to był koszt około 1000 zet, w owych czasach poza moim zasięgiem. Alternatywne rozwiązania to wspomniany wcześniej gramofon (deck) G500 z wkładką piezoelektryczną produkowany na licencji Telefunkena lub czechosłowacki Suprafon czyli eleganckie „Bambino” w wersji stereo i z drewnianą obudową. Korzystałem niegdyś z obu tych gramofonów.
Niestety nie udało się dotrzeć do żadnych materiałów w formie pisemnej, ale mam nadzieję, że zrekompensują to zdjęcia.
Fonomaster (WG-610f > G-601fs > G-601A)
Inwazja wzmacniaczy.
Opisany zestaw G 600/W 600 występował w sprzedaży dość rzadko i powiem szczerze, że widziałem go „na sklepowej półce” tylko raz. Kolejnym etapem było pojawienie się radioodbiorników stereofonicznych: polskich lampowych DSTL-220 i węgierskich: jeszcze lampowej Halki i już tranzystorowego Chopina. Pierwszymi polskimi stereofonicznymi odbiornikami tranzystorowymi były: Elizabeth stereo i legendarna Meluzyna. Jeśli ówczesny entuzjasta zdecydował się na zakup któregoś z nich, jako kolejny cel obierał sobie dołączenie gramofonu i magnetofonu. Magnetofon stereofoniczny dostępny wówczas na rynku czyli produkt ZRK o nazwie ZK246 miał wbudowany wzmacniacz i głośniki. To jeszcze można było znieść, natomiast gramofon, który wówczas się pojawił nie dość, że miał wbudowany wzmacniacz, to jeszcze w zestawie trzeba było kupić kolumny. Nawet pierwszy „Kasprzakowski” stereofoniczny magnetofon kasetowy M 531 z roku 1975 oferowany był ze wzmacniaczem na pokładzie...
Dlatego opis gramofonów Fonomaster zaczynamy od wersji ze wzmacniaczem.
Rodzina Fonomaster
Fonomaster był następcą G 600 i jak wspomniałem wcześniej dostępny był ze wzmacniaczem i kolumnami. Symbol fabryczny to WG 610 f. Oczywiście z czasem ten gramofon pojawił się także w wersji bez wzmacniacza i nosił wtedy symbol G 601 f. W takiej wersji występował jednak dość egzotycznie. Jakie są cechy charakterystyczne tego gramofonu.
Układ napędowy talerza pozostał w zasadzie niezmieniony w stosunku do G 600, sam talerz jest nieco bardziej „anemiczny”, a łożysko sprawia wrażenie trochę mniej starannie wykonanego.
Gramofon wyposażono w ramię Micro Seiki, co uchodzi za pewnik, natomiast nigdzie nie natknąłem się na jakąkolwiek formalną autoryzację tego poglądu.
Według instrukcji fabrycznej to ramię nazywa się „Ramię Hi Fi Typ R2”. Micro Seiki czy nie, ale ramie to stanowiło kilkumilowy skok w stosunku do stosowanych dotychczas. Bardzo starannie łożyskowane, na jednym łożysku tocznym i trzech przypominających „zegarkowe” z giętą (S-shaped) rurką ramienia. Wyposażone w zdejmowaną główkę (stolik, headshell) typu SME. No i przede wszystkim zdolne do współpracy z wkładkami także przeznaczonymi do małych nacisków, teoretycznie nawet poniżej 1,5 grama. Wreszcie, także wyposażone w regulacje siły antiskatingu.
To ramię to naprawdę było coś i nawet dziś prezentuje się dobrze w konfrontacji ze współcześnie powszechnie stosowanymi. Niestety poprawa izolacji od drgań zasadniczo nie zmieniła się i tylko cały gramofon postawiono na stopach o dużej średnicy wykonanych z dużo bardziej miękkiej gumy. Sama izolacja chassis gramofonu od skrzynki pozostała na twardych gumowych tulejkach. Gramofon sprzedawano z wkładka Shure M44MB. Do tematu wkładek przeznaczonych do polskich gramofonów wrócimy w oddzielnej zakładce.
Aby pozostać wiernym prawdzie historycznej na zdjęciach prezentuję gramofon w wersji ze wzmacniaczem. Ten egzemplarz został w międzyczasie odnowiony, nosi też pewne ślady „tuningu”, co nie przeszkadza w zapoznaniu się z jego budową.
Kolejnym etapem rozwoju tej konstrukcji była zmiana układu napędowego na napęd paskowy z wykorzystaniem silnika prądu stałego wyposażonego w stabilizacje prędkości obrotowej w oparci o tarczkę tachometryczna i transoptor. Ramię w zasadzie nie uległo zmianom, a te, które zaszły dotyczyły drobnych szczegółów w tym windy. Pierwsze wersje ramienia maja windę o dość skomplikowanej budowie i dość wrażliwej na wyciekanie sylikonu. Temat tych niuansów powróci przy okazji omawiania ramion. Taka wersja nosiła nazwę Fonomaster 76, a w wersji bez wzmacniacza G 601 A. Tarcza stroboskopowa pozostała w tym samym miejscu co w G 601f. Z zewnątrz talerze obu wersji Fonomastera na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią. Wersję 601 A można rozpoznać po isostatach przełącznika. W miejscu gdzie dawniej mechanicznie zmieniało się prędkość umieszczono teraz potencjometr regulacji prędkości. Z czasem pojawiła się także wersja G 601 A z innym talerzem ze znacznikami do stroboskopu na zewnątrz (taki talerz posiadały Daniel, Bernard i Fryderyk).
Prezentowany na zdjęciach gramofon Fonomaster 76 faktycznie pochodzi z roku 1976.
Fonomaster WG-610f
Instrukcja użytkownika
Ponieważ nie udało się zdobyć oryginalnej instrukcji użytkownika zacytuję stosowne fragmenty instrukcji serwisowej.
..."Stereofoniczny gramofon ze wzmacniaczem WG-610f "Fonomaster" zasilany z sieci 220 V, 50 Hz jest urządzeniem powszechnego użytku o bardzo dobrych parametrach elektrycznych i elektroakustycznych przeznaczony do odtwarzania stereofonicznych i monofonicznych płyt gramofonowych. "Fonomaster" jest zestawem elektroakustycznym złożonym z gramofonu typu G-601f ze stereofonicznym przetwornikiem magnetodynamicznym i dwukanałowego wzmacniacza tranzystorowego, umieszczonych w jednej obu-dowie, oraz dwóch kolumn głośnikowych "compact" typu A-17. Napęd gramofonu jest mieszany paskowo-rolkowy. Ciężki talerz ma dużą bezwładność, dzięki czemu uzyskano bardzo dobrą równomierność obrotów. W ramieniu gramofonu zastosowano układ kompensacji siły dośrodkowej (antyskating) oraz regulację pozwalającą na wyważenie ramienia i ustawienie nacisku igły przetwornika. Opuszczenie ramienia na płytę gramofonową jest hamowane tłumikiem hydraulicznym. Wzmacniacz "m.cz. zastosowany w WG-6l0f jest uniwersalny i może współpracować ze stereofonicznymi i monofonicznymi urządzeniami takimi jak: odbiornik radiofoniczny, magnetofon i gramofon z przetwornikiem magnetodynamicznym. Wzmacniacz m.cz. zbudowany jest na tranzystorach krzemowych. W stopniu końcowym zastosowano układ bez transformatorowy z wykorzystaniem tranzystorowej pary komplementarnej oraz dwóch tranzystorów mocy tego samego typu. Stopnie wstępne wzmacniacza, dostosowujące WG-6l0f do różnych urządzeń współpracujących pod względem czułości, impedancji wejściowej i charakterystyki częstotliwościowej, są zrealizowane w oddzielnych układach."....
Dane techniczne
4. OBSŁUGA GRAMOFONU
4.1. Ustawienie liczby obrotów talerza.
Liczbę obrotów talerza ustawić gałką przełącznika obrotów 1 zgodnie ze wskazaniem na etykiecie płyty gramofonowej. Obserwując krąg tarczy stroboskopowej w peryskopie 4, przez obrót pokrętła płynnej regulacji obrotów talerza 2, doprowadzić do stanu, że znaczniki odpowiedniego kręgu będą pozornie nieruchome dla obserwatora.
UWAGA: PRZY PŁYNNEJ REGULACJI OBROTÓW TALERZA GRAMOFONU NALEŻY OBSERWOWAĆ:
- 16 2/3 I 33 1/3 OBR./MIN. - ZEWNĘTRZNY KRĄG ZNACZNIKÓW TARCZY STROBOSKOPOWEJ
- 45 OBR./MIN. - ŚRODKOWY KRĄG ZNACZNIKÓW TARCZY STROBOSKOPOWEJ
- 78 OBR./MIN. - WEWNĘTRZNY KRĄG ZNACZNIKÓW TARCZY STROBOSKOPOWEJ
4.2. Regulacja siły nacisku.
Zwolnić ramię gramofonu spod zaczepów we wsporniku 7. Opuścić podnośnik ramienia 27 przez obrót dźwignią 24 w kierunku wskazanym strzałką na rys. 4. Przez pokręcenie przeciwwagą 26 doprowadzić ramię gramofonu do równowagi.
Przy nieruchomej przeciwwadze pierścień ze skalą 33 obrócić tak, aby cyfra "0" pokryła się z nacięciem znajdującym się na ramieniu, a następnie przez pokręcenie przeciwwagą w prawo ustawić szukaną siłą nacisku. Liczby na pierścieniu 33 odpowiadają odpowiednim wartością siły w G. Siła nacisku uzależniona jest od typu przetwornika, jaki zamontowany jest w ramieniu gramofonu.
4.3 Kompensacja siły dośrodkowej (antiskating)
W skład układu antyskatingowego, zastosowanego w ramieniu gramofonu, wchodzi: pręt 36, zaczep 35 oraz ciężarek z nitką 34. Prawidłowe zawieszenie ciężarka jest pokazane na rys. 4. Regulacje antyskatingu przeprowadza się przy pomocy specjalnej płyty testowej pt."Płyta testowa do badań skatingu" wydanej przez Polskie Nagrania nr T-XL-0186. Wielkość siły antyskatingu regulowana jest przez zmianę długości ramienia działania siły. Długość ramienia działania siły ustawia się przez przesuwanie pręta 36 wzdłuż korpusu ramienia gramofonu.Przy prawidłowo uregulowanym antyskatingu, w czasie odtwarzania płyty testowej, ramię gramofonu powinno mieć tendencje do przesuwania się ku zewnętrznej części płyty.
UWAGA:
1. WIELKOŚĆ SIŁY DOŚRODKOWEJ ZALEŻY OD SIŁY NACISKU IGŁY NA PŁYTĘ GRAMOFONOWĄ.
2. FABRYCZNIE UKŁAD ANTYSKATINGU JEST TAK UREGULOWANY, ŻE ZAPEWNIA KOMPENSACJĘ SIŁY DOŚRODKOWEJ PRZY DWÓCH WARTOŚCIACH SIŁY NACISKU IGŁY NA PŁYTĘ: PRZY SILE NACISKU RÓWNEJ 1G /NITKA Z CIĘŻARKIEM ZAWIESZONA JEST NA ROWKU WEWNĘTRZNYM PRĘTA/ I 2G /ZAWIESZENIE CIĘŻARKA NA ROWKU ZEWNĘTRZNYM/.
Fonomaster 76
Niestety nie udało się na razie pozyskać ani instrukcji użytkownika, ani instrukcji serwisowej. W oczekiwaniu na nią muszą wystarczyć fotografie...
G-601fs
Instrukcja użytkownika
Ponownie z braku instrukcji użytkownika zastosuję wybieg z wykorzystaniem fragmentu instrukcji serwisowej, co ciekawe zawiera ona inny zestaw informacji jak dla wersji ze wzmacniaczem. A oto niektóre z nich.
Zainteresowanym sposobem zawieszenia gramofonu w skrzynce i izolacji od podłoża wszystko wyjaśni poniższy rysunek.
Kto oczekuje kosmicznych technologii w dziedzinie smarowania gramofonów niech się zapozna z tym:
We wspomnianej instrukcji jest sporo informacji na temat ramienia. Można je znaleźć w stosownej zakładce.
G-601A
Tym razem przytoczono kilka stron z instrukcji serwisowej a właściwie aneksu do niej. Mamy tu udokumentowane, że Fonomaster trochę się zbliżył do Daniela ma min. taki sam talerz.
W wersji tej pojawia się pierwszy raz licencyjna wkładka MF 100. Jakby się dobrze przyjrzeć ramieniu, to widać, że stolik wkładki i przeciwwaga pozostały takie same jak w wersji G-600fs.
Z tabeli z numerami części wynika, że zmieniła się także winda.
Porównanie wersji 601fs i 601A:
G 601A
Ramię od Fonomastera
Zdecydowałem się na rozpoczęcie opisu od fragmentu instrukcji serwisowej dotyczącego wymontowania i rozmontowania ramienia. Jednym z celów jest pokazanie oficjalnego nazewnictwa. Oczywiście w znacznym stopniu używane tu nazwy zastąpił swoisty żargon.
WYMONTOWANIE RAMIENIA R2
1.Przed wymontowaniem ramienia poz. 19/5 należy odłączyć przewód akustyczny kompl. 78 przez wyjecie jego wtyku z gniazda 53/3.
2.Odkręcić kluczem nakrętkę specjalną 54/3
3.Zdjąć podkładkę spec. 55/3
4.Zdjąć końcówkę lutowniczą 77/3 wraz z przewodem 75/3
b.Wyjąć ramię 19/5 z płyty montażowej 18/3 wraz z podkładką elast. 56/3
ROZMONTOWANIE RAMIENIA
1.Odłączyć głowice kompl. 20/4/5 od rurki kompl. ram. 28/5 przez odkręcenie nakrętki 29/5 i wyjęcie głowicy kompl. 20/4/5 wraz z podkładką 21/4
a/ w celu wymontowania przetwornika 24/4 z głowicy kompl. 20/4/5 należy:
- wyjąć z korpusu przetwornika Igłę kompl. 25/4 wysuwając ją wraz z oprawką
- zdjąć 4 końcówki kontaktowe 22/4 z przewodami z bolców przetwornika
- wykręcić dwa wkręty 26/4 z nakrętek 27/4 1 odłączyć przetwornik 24/4
2.Zdemontować antyskating 37/6 z ramienia 19/5 przez zdjęcie go z zaczepu 36/6 1 wycięcia na pręcie kompl. 34/6.
3.Zdemontować ciężarek 62/6 przez wykręcenie go /w lewo/ z ramienia przeciwwagi.
4.Zdemontować tłumik 30/6. W celu wymontowania tłumika z płytki wsporczej 50/6 należy odkręcić wkręt dociskowy 32/6 mocujący podtrzymkę 31/6 do osi tłumika 30/6 1 zdjąć tę podtrzymkę.
Odkręcić wkręt dociskowy 32/6 mocujący korpus tłumika z płytką wsporczą 50/6 i wyjąć tłumik 30/6 z otworu tej płytki.
5.Odkręcić wkręt dociskowy 32/6, zdjąć podstawę ramienia 51/6 ściągając ją z kolumny ramienia 38/6.
6.Odkręcić 3 wkręty dociskowe 52/6 w kolumnie ramienia 38/6, wyjąć gniazdo 53/3 1 od-lutować od niego przewody 49.
7.Wykręcić dwie oprawy kompl. 41/6 /nie wykręcając ich całkowicie/ znajdujące się w pierścieniu wewnętrznym 44/6 po uprzednim zluzowaniu nakrętek kontrujących 42/6.
8.Wyjąć rurkę ramienia 28/5 wraz z tuleją 45/6 1 tuleją amortyzującą 46/6.
9. Odkręcić wkręt 57/5, wyjąć końcówkę lutowniczą 58/5 wraz z przewodem 64/5, wyjąć ramię przeciwwagi 59/6.
10.Wykręcić z ramienia przeciwwagi 59/6 wkręt 61/6 1 wyjąć sprężynę 60/6.
11.Wyjąć dwa ostrza łożysk 43/6 z gniazd w tulei 45/6.
12.Wprowadzić przewody 49 do rurki 28/5 i wyjąć rurkę.
13. Wyjąć tulejkę amortyzującą 46/6.
14.Odkręcić oprawę kompl. 41/6 znajdującą się w pierścieniu zewnętrznym 40/6 po zluzowaniu nakrętki kontrującej 42/6.
15.Odkręcić wkręt specjalny 39/6 lub 67/6 /zależnie od wykonania łożyska/ z kolumny ramienia 38/6 mocujący pierścień zewnętrzny z kolumną ramienia. Wyjąć łożysko kulkowe 66/6 lub kulki 48/6 i tuleję oporową 47/6 /w przypadku zastosowania tego rodzaju łożyska.
Uwaga : Demontaż ułożyskowania przeprowadzać tylko w razie nadmiernych luzów lub uszkodzenia jednego z elementów.
16.W celu wymontowania płytki wsporczej 50/6 należy odkręcić wkręt dociskowy 32/6 1 zdjąć płytkę wsporczą 50/6 z kolumny ramienia 38/6.
17.Zaczep 36/6 demontuje się z płytki wsporczej 50/6 przez wykręcenie wkrętu dociskowego 32/6 i wyjęcie zaczepu z otworu w płytce 50/6.
18.Obejma 33/6 mocowana Jest łącznie z prętem kompl. 34/6 do rurki ram. 28/5 wkrętem 72/6.
19.Podporę kompl. 68/10 demontuje się z płyty montażowej 18/3 przez odkręcenie nakrętki specjalnej 74/3. zdjęcie podkładki 0 10,5, 73/3 , a następnie wyjęcie podpory kompl. 68/10 z otworu w płycie montażowej 18/3.
Uwaga : wysokość podpory kompletnej 68/10 reguluje się przez wykręcenie wkręta kompl.72/10 i wysunięcie lub wsunięcie sworznia podpory 70/10 w korpusie podpory 71/10 i dokręcenie wkrętem kompl. 72/10.
Wkładki do Fonomastera czyli amnestia
Podobnie jak opisany wcześniej gramofon G-600 wczesne wersje Fonomastera były sprzedawane z wkładką Shure M44MB. Posiadacze tych gramofonów czuja się na nie skazani.
W moim przekonaniu tak nigdy nie było. To przekonanie wyrobiłem sobie na podstawie cytowanej wcześniej instrukcji serwisowej. Otóż znajduje się w niej następująca tabela:
Jak z niej wynika, producent od początku pojawienia się Fonomastera brał pod uwagę stosowanie innych wkładek. Także bardzo zacnych. Można dzisiejszym językiem powiedzieć, że wkładek dedykowanych było więcej.
To oznacza AMNESTIĘ. Żaden użytkownik nie musi się już czuć SKAZANY na M44MB.
Jeśli zaś chodzi o M44MB to aktualny opis można znaleźć np na Vinylengine i wygląda on tak:
M44MB
Type moving magnet
Frequency Response 20Hz - 20kHz
Tracking Force 1.5 - 3.0g
Mass 7g
Load Impedance 47k ohms
Stylus N44-7
Stylus Tip spherical 0.7mil
Suggested replacement M25C. N44E stylus (Elliptical 0.4 x 0.7mils) VTF 1.75–4.0gm.
Suggested replacement for M44MB w/N44E is M92E.
Jak z tego widać jeśli ktoś nie może się rozstać z M44MB to może z powodzeniem zastosować inną igłę...
Wkładki z serii MF zostaną sukcesywnie omówione dalej.
Daniel G-1100fs
Klęska automatów
Gramofony używane przez melomanów czy audiofili nie miały żadnej automatyki, bo zakładano, że słuchacz po prostu słucha i jest to jedyne zajęcie jakiemu się oddaje. Może zatem raz na 20-25 minut podejść do gramofonu. Tak też było z dotychczas opisanymi gramofonami. Oczywiście istniała druga szkoła, oczywiście rodem z Ameryki, lansująca nie tylko automatykę start-stop ale i zmieniacz pozwalający na załadowanie kilku płyt naraz.
Stąd można spotkać amerykańskie wersje albumów wielopłytowych o dziwnej numeracji stron na płytach. I tak na podwójnym albumie układ stron jest taki: płyta 1 strony 1i4 płyta 2 strony 2i3, co czyniono po to, aby „na drugą stronę” na gramofonie przekładać od razu cały pakiet płyt tworzący album. Wśród niektórych renomowanych firm automaty występowały nawet w szczytowych modelach np. Dual CS 701. Polskich gramofonów oczywiście klęska automatów nie ominęła i takie wyposażenie miał gramofon G 500. W końcu standard popularnego gramofonu ustabilizował się i ograniczył do układu start stop. W takiej postaci występował w konstrukcjach popularnych i pewnie występuje nadal. Standardowo napęd ruchu ramienia na potrzeby automatyki pobierany jest od talerza, co wyraźnie widać, gdy automat ma zwiększone opory powodujące spowolnienie ruchu talerza. Polski gramofon z oryginalnie rozwiązaną automatyką to Daniel.
Daniel
Dla ścisłości nosił on symbol G 1100fs.
To rzec można całkiem nowa konstrukcja, choć z poprzednich wykorzystano pewne elementy, jakie, o tym za chwilę. To też pierwszy gramofon, gdzie reguły konstrukcyjne podporządkowano estetyce. Ponieważ zdecydowano się na modny płaski wygląd, to oznaczało skrócenie osi łożyskującej talerz. Ponieważ zdecydowano się na automat start stop, to zastosowano do tego celu drugi silnik napędzający tylko ramię. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, a ponieważ stosunkowo kosztowne, to dość rzadko spotykane. Tak prosta automatyka wymagała jednak zmiany konstrukcji ramienia w stosunku do Fonomasterów. Aby automat mógł ustawiać ramię potrzebny jest umieszczony pod chassis nadajnik położenia i element osi pionowej ramienia, który byłby napędzany.
Ramię Fonomastera zostało zatem znacznie przekonstruowane. Łożyskowanie pionowe stanowił teraz układ dwóch łożysk tocznych. W toku produkcji były tu też,o ile się nie mylę, dwa różne sposoby regulacji luzu tych łożysk. Jeśli chodzi o rurkę ramienia mocowanie przeciwwagi i łożyskowanie poziome to nic się nie zmieniło. Wraz z pojawieniem się wkładki firmy Tenorel (Tenorel 2001) i jej licencyjnych następców stolik wkładki przybrał zdecydowanie na masie, co w konsekwencji spowodowało zmianę przeciwwagi.
Rzecz jasna jeśli użytkownik chciałby wrócić do wersji znanej z Fonomastera to może zamontować przeciwwagę i stolik od Fonomastera. Wtedy z punktu widzenia warunków pracy wkładki ramie Daniela stanie się ramieniem od Fonomastera, a może nawet Micro Seiki, kto wie ? Można też zmniejszyć masę stolika i przeciwwagi zdejmując nadmiar masy.
O ile? proszę bardzo oto informacja.
Porównanie stolików Daniela i Fonomastera:
Porównanie przeciwwag. Jak widać przeciwwaga Daniela ma wciśniętą tulejkę z gwintem wykonana z tworzywa sztucznego. Bardzo to ułatwia produkcję i obniża koszty produkcji.
Oczywiście taka zmiana zestawów stolik przeciwwaga jest możliwa także w odwrotną stronę.
Kolejnym elementem, który musiał ulec zmianie była winda. Musiano ją wykonać tak, aby mogła być obsługiwana elektrycznie. Mimo tych zmian pozostało to nadal bardzo przyzwoite ramię. Niewiele też zachodu trzeba, aby nadal używać w nim wkładek przeznaczonych do Fonomastera. Układ napędowy mechanicznie nie zmienił się, nowy układ sterujący wyposażono w modne wówczas sensory (dość jarmarczne jak na mój gust)…
Role tarczy stroboskopowej pełniły nadlewy umieszczone na pobocznicy talerza oświetlane neonówka umieszczoną w obudowie zwanej „kominkiem”. Co najważniejsze: Daniel to gramofon z prawdziwym subchassis. Mamy zatem pierwszy polski gramofon izolowany od otoczenia, ale także od swojego własnego silnika przez układ sprężyn o małej sztywności i to jest ten najważniejszy skok jakościowy.
Dla porządku odnotujmy: występowała także wersja ze wzmacniaczem WG1100fs, ale już nie w takiej przewadze jak niegdyś Fonomaster.
Prezentowane gramofony pochodzą z roku 1977 i 1978, a różnią się m.in.skrzynka i zastosowanymi zawiasami.
Instrukcja Użytkownika
AD 1977 - jeszcze nie Daniel
AD 1978 - teraz już Daniel
- Daniel-WG1100fs-instrukcja-obslugi - Dla porządku instrukcja użytkownika od Daniela ze wzmacniaczem czyli WG 1100 fs. Oczywiście w wypadku zgłoszenia roszczeń dot. praw autorskich instrukcja zostanie usunięta.
Bernard G-603
Bernard
Równolegle do Daniela pojawił się gramofon Bernard o symbolu G 603. Ten gramofon różni się dość znacznie od prezentowanej linii. W stosunku do Daniela jest to pewne uproszczenie, a w stosunku do G 601 fs chyba jednak jakiś postęp.
Nie ma automatyki, napęd przypomina Fonomastera, talerz jest taki sam jak w Danielu. Miał całkiem nowe ramię, które wygląda na własną konstrukcję.
Elementy przegubu ramienia wykonano jako odlewy ciśnieniowe ze stopu Zn-Al. Łożyskowanie pionowe jest na jednym łożysku tocznym przypominający łożyskowanie koła rowerowego (oddzielne bieżnie i kulki luzem) i jednym „kolcu” ułożyskowanym w gnieździe z kulkami. Takie same dwa „kolce” stanowią łożyskowanie poziome. Rurka ramienia była także gięta (S-shaped) i mniejszej, niż w dotychczas opisanych gramofonach (Fonomaster Daniel), średnicy. Masy efektywnej skutecznie dodaje ramieniu element mocujący stolik… na pierwszy rzut oka jest to jednak pewna niekonsekwencja…
Antiskating działa na podobnej zasadzie jak w Danielu, choć dokładnie analizując można zobaczyć tu pewne wady. Ramię to zresztą podobnie jak sam Bernard ulegało licznym mutacjom.
W końcu z Bernarda G 603 została tylko nazwa... Całe chassis umieszczono w skrzynce na dość wiotkich sprężynach, co powinno dać lepszy skutek w izolacji gramofonu od otoczenia. Izolacja silnika od chassis - jak w Fonomasterze Nie ma też sensorów, są normalne przełączniki, winda jest sterowana mechanicznie tradycyjnie wyglądająca dźwignią o dużym skoku, zamontowaną z przodu obudowy.
Bernard ogólnie sprawia wrażenie konstrukcji dość oszczędnościowej. Prezentowany na zdjęciach egzemplarz pochodzi z roku 1980.
Instrukcja Użytkownika
(NOWE SKANY lepszej jakości 10 2013)
Fryderyk G-620
Fryderyk
Fryderyk jest w znacznej części kompilacją elementów składowych, które napotkaliśmy juź wcześniej i stanowi wstęp "mnożenia bytów". Silnik z fotoopornikiem wygląda jak w G-601 i Fonomasterze, talerz jak w Bernardzie i Danielu. Ramię ma przegub od Bernarda, ale rurkę o większej średnicy jak w Danielu. Stolik i przeciwwaga też są jak w Danielu. Ponieważ gramofon zmontowany jest na sztywno na podstawie to jedyna izolację od drgań świata zewnętrznego stanowią nogi. Są one jednak dość delikatnej, by nie powiedzieć anemicznej konstrukcji. Skutek jest taki, że z trudem wytrzymują próbę czasu... Jak wynika z instrukcji serwisowej gramofony miał on być wprowadzony do produkcji w I kw roku 1980.
G-8010
Królestwo wież
Lata osiemdziesiąte zmieniły podgląd na sprzęt audio, głównie za sprawą wzornictwa.
Najważniejszymi parametrami stały się szerokość i kolor, bo było to kryterium budowania wież, któremu towarzyszyło iście kolekcjonerskie zacięcie. Żaden z występujących dotąd gramofonów nie spełniał kryterium „pasowania” do wieży.
Fonica chcąc nie chcąc musiała takiemu zapotrzebowaniu klientów wyjść naprzeciw. Choć z drugiej strony, czego by nie produkowała, to i tak zeszłoby na pniu… Jednym z pożądanych zestawów był miniwieża o symbolu 8000…
Unitra G 8010
Gramofon ten produkowany był jako element dedykowany do wspomnianego zestawu. Występuje też w niezliczonej ilości odmian robionych dla zachodnich kontrahentów. Pewnej sztuki wymagało w tej konstrukcji maksymalne ograniczenie szerokości.
Co do jego cech konstrukcyjnych jest to „deskofon” (obudowa nie jest skrzynka, a raczej kształtką wykonaną z płyty wiórowej) z typowym układem automatyki start stop, odizolowany od otoczenia jedynie sporymi „nogami”, które przy pewnej dozie optymizmu nazwać można antywibracyjnymi. Konstrukcja sprawia wrażenie bardzo płaskiej, bowiem część elementów mieści się pod talerzem, a cześć pod deską (chassis).
Talerz wykonany jest ze stopów aluminium, ze stroboskopem na obwodzie i sprawia wrażenie solidnego i ciężkiego, co jest dalekie od rzeczywistości. W gramofonie tym pojawiło się nowe ramię sprawiające wrażenie bardzo solidnego i sztywnego. Ramię to jest łożyskowane na czterech łożyskach w postaci stożków umieszczonych w gniazdach z kulkami. Pojawiły się w tych łożyskach elementy wykonane z tworzyw sztucznych.
Elementy łożyskowania ramienia jak widać trudno tu mówić o ostrzach łożysk...
Gramofon ten miał, podkreślam, bardzo dużą ilość odmian, w których zmieniały się jego podstawowe parametry, którymi, przypominam, były w tych latach szerokość i kolor. Występował także pod różnymi nazwami, produkowany był bowiem na eksport, dla wielu różnych odbiorców. Może dlatego znaczna część odbiorców (także ja) kojarzy go jednoznacznie z nazwą Altus.
Instrukcja użytkownika
Znowu z braku instrukcji posłużę się fragmentem instrukcji serwisowej. Po raz pierwszy pojawiły się dane na temat geometrii ramienia, lepiej późno niż wcale... Na rysunku w instrukcji serwisowej widać wyraźnie jeszcze stary krój gumowej nakładki talerza.
Instrukcje użytkownika udało się jednak pozyskać dzięki p. Pawłowi Cendrowiczowi. (nowo wprowadzone) luty 2014)
Towarzyszy jej wkładka do instrukcji
Cudowne mnożenie bytów.
Gramofon G-8010 jest w sumie ostatni, który konsekwentnie ma nazwę zaczynającą się od G-, co było tradycją od samego początku produkcji Fonici konsekwentnie też gramofony ze wzmacniaczem oznaczano WG-
Po G-8010 nastąpiła w nazwach„wielka rotacja” zmieniono sposób oznaczania gramofonów.
Gramofony bez wzmacniacza oznaczono GS, a gramofony ze wzmacniaczem GWS.
Podobnie zresztą było z magnetofonami, które oznaczano dotąd ZK od Zakładów Kasprzaka i pieszczotliwie nazywano „zetkami”…
Wtedy pojawiły się gramofony serii GS 400 o symbolach GS 420, GS421, GS 424, GS425, GS431, GS 434, GS 438, GS464, GS470, GS 472, GS 476, GS 477, GS 478, GS500....
Dla ułatwienia gramofony 431,434,438 i 470 miały dodatkowo nazwę Bernard w większości wypadków nie mając nic wspólnego z opisanym wcześnie Bernardem G 602. Dla historycznej ścisłości należy dodać, że w Bernardzie 434 pojawiło się nowe ramię stanowiące w moim przekonaniu w stosunku do pierwowzoru krok wstecz. Pojawił się też nowy „niski” talerz wykonany ze stopów aluminium, a więc lżejszy od poprzednika....
Innymi słowy poza pewnymi zabiegami dotyczącymi uproszczenia technologii dla obniżenia kosztów produkcji i kosmetyce dopasowującej gramofony do kolejnych „wież” niż ważnego, merytoryczne, nie zaszło. Taki był trend lat osiemdziesiątych i muszę tu przyznać, że obniżenie lotów firmy Fonica było niczym w zestawieniu z tym, jak nisko upadły produkty renomowanych, popularnych koncernów japońskich, większość z nich zresztą nigdy już nie wróciła do produkcji gramofonów, ...ale to już oddzielny temat...
Wracając do gramofonów, serii 400 w miarę czasu i możliwości zostaną one zaprezentowane. Jest tu jednak pewien szkopuł. Otóż fakt pojawiania się ich się na rynku nie zawsze pasuje do numeracji, bowiem wyższy numer mógł się pojawić chronologicznie przed wyższym. Dodatkowo wydawane wówczas instrukcje użytkownika i instrukcje serwisowe też pozbawione są konsekwencji i często opisują po kilka modeli.
Ponieważ trzeba było przyjąć jakieś kryterium porządkujące, to gramofony opisuję w kolejności numerów i symbolicznie określam jako gramofony lat 80-tych pamiętając, że mogą się zazębiać lekko zarówno z okresem lat 70-tych jak i 90 tych.
Inne gramofony oznaczane G-XXX i WG-XXX w/g starego klucza
G-902fs Emanuel
Wymieniam ten gramofon dla porządku. Ma on w sobie sporo z atrapy, jednym z tych elementów jest np stroboskop na obrzeżu talerza służący głównie dla ozdoby. Łagodnie mówiąc nie jest to sprzęt z wysokiej półki...
Gramofony ze wzmacniaczami
Wymieniam dla porządku:
- WG-700f Camping Stereo
- WG-701 Camping
- WG-903 Artur
Gramofony lat 80-tych
Zakładka w trakcie przebudowy przepraszamy
Na tle cudownego mnożenia bytów bazujących w znacznej części na G 8010 pojawił się jeden chlubny wyjątek, o nowej konstrukcji napędu. Był on jednocześnie pierwszy z serii oznaczonej GS-4XX
Adam GS-420 GS-424 (GS-421, GS-425)
Opis Gramofonu Adam rozpoczniemy od instrukcji użytkownika. Na okładce przedstawiona jest rysunek wersji gramofonu GS 424, która była jedną z czterech teoretycznie występujących odmian. Wedle instrukcji, Adama wyposażono w bezpośredni napęd talerza wykorzystujący silnik liniowy (lub krokowy). „Bieguny” stojana tego silnika liniowego umieszczone są pod talerzem w miejscu, gdzie nie sięga zakres poruszania się wkładki. Talerz zaś dzięki magnetycznemu pierścieniowi stanowi wirnik tego silnika. Mnie osobiście taka konstrukcja bardzo się podoba. Nie spotkałem też takiego rozwiązania w żadnym innym gramofonie..., a było tak dlatego, że jest to rozwiązanie dość egzotyczne. W rzeczywistości takie gramofony istnieją i kilka z nich udało się zidentyfikować, do czego jeszcze wrócimy.
Ponieważ gramofon pojawił się w epoce cudownego mnożenia bytów, to spieszę wyjaśnić, że według oficjalnej instrukcji, wersja GS 420 różniła się od 424 zastosowaną wkładką (MF 100 zamiast MF 104).
Wersje GS 421 i GS 425 wyposażono dla odmiany w silnik krokowy, a wersja 421 różni się od 425 tym czym 420 od 424, jasne? Tyle instrukcja, której informacje nie są ścisłe i wyczerpujące. W instrukcji pojawiła się też "oficjalnie" wkładka MF 104.
Instrukcja użytkownika
- ADAM 02-ret.jpg
- ADAM 03-ret.jpg
- ADAM 04-ret.jpg
Wchodząc w szczegóły najpierw przyjrzymy się różnicom między GS-420 i GS-421. Robimy to trochę bez przekonania, ponieważ nie mamy pewności czy GS-421 istnieje gdziekolwiek fizycznie. Bardzo zależy nam na informacji, czy tak jest w istocie.
Informacji na temat silnika liniowego jest stosunkowo dużo, natomiast silnik krokowy opisany jest zdecydowanie gorzej choć jego opis można znaleźć w książce: "Rejestracja sygnałów fonicznych" B.Urbański wyd.WKŁ 1990 rok.
Ramię Adama przypomina mocno to, które znamy z G-8010. Zasadnicza różnicę stanowi zastąpienie mechanicznego antiskatingu z dźwigienką i ciężarkiem sprężyną umieszczoną "pod podkładem".
Przedmiot na zdjęciu z nieznanych przyczyn nazwano "adapterem".
GS-420 vs. GS-424
Jeżeli ktoś dokładnie przyjrzy się instrukcji użytkownika, to zobaczy, że przy opisie przełączników nie ma opisu wyłącznika sieciowego. Jest tak dlatego, że sprokurowano wspólną instrukcję do dwu rodzajów gramofonu, które po prostu mają ten wyłącznik w innym miejscu. Rysunki w instrukcjach serwisowych dokładnie to pokazują.
Drugą istotną różnicą jest obudowa neonówki zwana "kominkiem".
GS-424
Nie jestem w stanie podać dokładnie rocznika produkcji prezentowanego gramofonu, bowiem metka kontroli technicznej wyblakła tak, że widać już tylko numer seryjny...
GS-420
Gramofon GS-420 występuje w wersji oznaczonej GS-420A oraz oznaczonej GS-420 ADAM. Przypuszczamy, że wersja bez nazwy ADAM jest wcześniejsza, ale nie jesteśmy w stanie zweryfikować tej hipotezy. Podobny przypadek wystąpił także przy okazji gramofonu Daniel. Jeśli odnajdzie się w naszym zasięgu chociaż kilka sztuk gramofonów z czytelnymi datami produkcji być może uda się postawić kropkę nad "i".
Zdjęcia autorstwa p. Pawła Cendrowicza.
Pewną ciekawostką jest to, że Adam 420 istniał także w wydaniu czarnym.
Dziękuję użytkownikowi allegro o nicku k20krzysiek za udostępnienie unikalnych zdjęć gramofonu.
W kwestii kolejności pojawienia się obu modeli i ich dat produkcji sytuacja nie jest jasna. Z dużym prawdopodobieństwem możemy datować pojawienie się tego modelu na rok 1982. Do kiedy go produkowano? Ostatnio pojawił się na portalu aukcyjnym egzemplarz z paragonem zakupu z roku 1988. Rzuca to pewne światło, ale data sprzedaży i data produkcji to jednak dwie różne rzeczy, choć pamiętajmy, że w tych latach dostarczony do sklepów towar znikał już w chwile po zdjęciu z drzwi kartki "Przyjęcie Towaru" :)
Logicznym byłoby, aby model 420 poprzedzał 424. Zwykle jest bowiem tak, że działa zasada cięcia kosztów znana jako "będzie tylko trochę gorzej, ale za to dużo taniej".
I tak model 424 ma elementy zapożyczone z innych gramofonów (np. frontowy włącznik przypomina Bernarda). Trudno obronić tezę, że z biegiem produkcji koszt wytworzenia wyrobu rośnie z przyczyn konstrukcyjnych...
No, ale może tak jak obok demokracji, istniała demokracja socjalistyczna, tak obok logiki mogła istnieć logika socjalistyczna :)
ADAM GS-425
Mam silne przeświadczenie, że istnieje tak jak istnieje Yeti... To znaczy, co prawda nikt go nie widział, ale można się natknąć na jego ślady.
ARKTUR
Adam miał swoją wersję eksportowa robioną na rynek Związku Radzieckiego. Wyrobom eksportowym Fonica, a w szczególności przeznaczonym na ten rynek, poświęcimy oddzielną zakładkę. Zanim jednak tak się stanie zdjęcia Arktura można obejrzeć tutaj: http://storage.thelogin.ru/photos/arktur-006/
Pochodzenie Adama
Zainteresowanie pochodzeniem Adama nie jest zagadnieniem szczególnie poprawnym politycznie. Jednak oryginalność konstrukcji sprawiła powstanie hipotezy, że jest to oryginalna myśl techniczna rodem z Fonici. Okazało się jednak, że tego typu napęd liniowy występuje jeszcze w dwu gramofonach:
- Nordmende RP 1200
Zdjęcia: ebay
- Pathe Marconi TL 159 V
Źródło: katalog Pathe Marconi
Ponieważ zarówno Pathe Marconi jak i Nordmende nie słyną z tego, że w latach 80-tych produkowały sprzęt audio, a raczej z tego, że gotowym produktom dawały swój szyld należało źródła szukać dalej.
Dalsze dochodzenie wykazało, że gramofon którego szukamy to Fisher MT6225.
Zdjecia ebay i http://www.medien-museum.de/ .
Fisher będący wówczas już własnością Sanyo mógł produkować gramofony dla Nordmende i Pathe Marconi. Czy robił je dla Fonici? Raczej nie...
Porównanie schematów elektrycznych Adama i MT 6225 wskazuje, że Adam mógł być "klonem" tego gramofonu.
Oczywiście nie ma żadnej pewności, że tak było, ale jeśli jest ktoś, kto może pomóc rozwikłać zagadkę lub/i wyprowadzić nas z błędów, to bardzo proszę, niech to zrobi.
Utworzenie nowej zakładki dotyczącej gramofonu Adam było możliwe dzięki pomocy kilku osób. Szczególnie wiele pomogli mi panowie Paweł Cendrowicz i Wojciech Sikora za co uprzejmie dziękuję. Napisanie tego tekstu, który sięga głębiej do kontekstu zaistnienia tego gramofonu zmusiło mnie do odstąpienia od zasady opisywania wyłącznie rzeczy, które fizycznie "miałem w ręku". Wyjątek ten miał na celu głębsze przedstawienie historii Adama.
GS-430 GS-431 Bernard
Konsekwentnie zachowując kolejność narzuconą przez oznaczenie typu przechodzimy do gramofonów, które de facto są odmianami opisanego wcześniej G-8010. GS-431 jest jednym z późniejszych Bernardów i najważniejszą jego cecha jest większa szerokość 440 mmm. O braku różnic świadczy też wspólna instrukcja serwisowa, której fragment zamieszczam. Instrukcja jest jak widać wspólna z modelem G-8010. Jakość papieru jest chyba najgorsza z dotychczas spotykanych, stąd taka, a nie inna jakość skanów. Wart podkreślenia jest tez fakt podania daty skierowania do produkcji modeli 430 i 431 czyli IV kwartał 1982. GS430 to dokładnie to samo, co G-8010 tyle tylko, że z oznaczeniem zgodnym z nowymi zasadami, a zaobserwowane egzemplarze noszą także nazwę Bernard.
GS-434 Bernard (odsłona III)
Ramię typu R10
GS-461, GS-463, GS-464
Gramofon GS-461, dane techniczne wg instrukcji serwisowej. Na uwagę zasługuję precyzyjne podanie geometrii ramienia - duża rzadkość:
Nowe ramie o symbolu R10A i jego części składowe:
GS-472
GS-473
GS-476, GS-477, GS-478
Gramofony te zostały tu wymienione "dla porządku". Wywodzą się z modelu Cyryl, którego nie został opisany w tym opracowaniu. Być może zostanie jeszcze opisany.
GS-500
To chyba ostatni z serii i ostatni w ogóle. Kolejna wersja dostosowana wyglądem do którejś z wież - tym razem Diory. Gdyby szukać modelu najbardziej podobnego do gramofonu robionego przez firmę Fonica dla Thorensa to obstawiłbym GS-500. Podkreślam PODOBNEGO. Oczywiście o datach rozpoczecia i zakończenia produkcji nic nie wiemy, ale... wszystko wskazuje na to, że instrukcja była drukowana w roku 1993
Gramofony ze wzmacniaczami oznaczane w/g nowego klucza GWS-XXX
Wymieniam dla porządku:
- GWS-108b
- GWS-111 Artur
- GWS-122 Cyryl powrót starej nazwy
- GWS-123 Artur
- GWS-302
- GWS-303
Gramofony te traktuje jako leżące poza głównym nurtem, a w każdym bądź razie poza głównym nurtem naszych zainteresowań :)
Lata chude
Wyroby firmy Fonica były w latach dawnego systemu dobrze sprzedającym się towarem. Sprzedawały się też dobrze na wschodnim rynku. Pewne odmiany gramofonów także jako podzespoły produkowane były tylko dla Wschodu. Prezentowany egzemplarz wyprodukowano w roku 1989 firmowany jest przez firmę Wega (nie mylić z niemiecką nazwą Sony). Jak dobrze się mu przyjrzeć to mimo nazwy 602C, mechanicznie jest tożsamy z modelem GS 434 czyli jest to gramofon „bernardopodobny”.
Wiega EP 110 (Unitra 602C)
Wojna gospodarcza z ZSRR na początku lat dziewięćdziesiątych przyczyniła się do załamania tego rynku. Pewnie i łódzkim zakładom to nie pomogło. Rzecz jasna, jak już wcześniej wspomniałem Fonica produkowała gramofony dla odbiorców nie tylko na wschodzie. Proponuje przyjrzeć się bliżej gramofonowi Thorens TD 180, czyż on sam a zwłaszcza jego ramię nie wygląda dziwnie znajomo?
Rynek na gramofony generalnie się kończył...
W Polsce rynek ten przeżył chyba największe załamanie, bowiem towarzyszyło mu zachłyśnięcie się dostępem do CD. W pewnym momencie trudniej kupić płytę analogową było już tylko w Japonii...
Zakładom Fonica pomógł w upadku chyba najbardziej jeden czynnik.
Konsumenci chcą zaspokojenia potrzeby wyindywidualizowania i nie pasuje im to, że wszyscy mają takie same meble, telewizory i jeżdżą takimi samymi samochodami. Ludzie próbowali to przełamywać, stosując różne zabiegi „tuningowe”, co najlepiej było widać na małych Fiatach. Często użytkowało się sprzęt zachodni zdecydowanie niższej klasy, tylko po to, aby nie nie dać się Państwu umundurować w konkretne wyroby.
Dlatego polskie wyroby były często z góry przekreślane, bez specjalnego wnikania w ich walory techniczne.
Technicznie zaś rzecz ujmując, to należałoby powiedzieć, że w tej krótkim fragmencie historii firmy Fonica widać wszystkie etapy i trendy występujące w ewolucji wszystkich produktów technicznych. W latach 70 widać na początku stricte inżynierskie podejście do konstrukcji, potem konstrukcja staje się "produktem" i następuje upraszczanie technologii, a co zatem idzie ograniczanie kosztów w myśl królującej do dziś zasady:
"Będzie tylko trochę gorzej ale za to dużo, dużo taniej"
Epilog
Wracając do losów fabryki... Opisane wyżej warunki spowodowały, że w roku 1992 zakłady Fonica znalazły się w stanie upadłości.
Do dziś przetrwała jedynie nazwa, dzięki firmie, która produkuje bardzo piękne bardzo dobre i bardzo drogie gramofony...
Może ta droga okaże się lepsza niż ta, którą pojechał motocykl Junak.
Wszystko to czas pokaże.
Spojrzenie z punktu widzenia XXI wieku
Podejście do polskich gramofonów powoli ulega zmianie. Ludzi z alergią na PRL ubywa, a młodzież jest tej alergii pozbawiona (o ile ktoś jej tego nie zaszczepił). Powoli rynek daje temu wyraz. Dochodzi do tego, że za Daniela czy Adama trzeba zapłacić czasem kilka razy więcej niż za np. Duala, do którego aspirowało się bezskutecznie w latach 70 tych. Często proporcje ce zmieniają się o 180 stopni.
Nabywcy zaczynają dostrzegać, że mimo zabiegów marketingowych tani plastik i dykta nie zastąpią drewna i metalu.
Starając się obiektywnie spojrzeć, w moim przekonaniu, niektóre produkty wytrzymały zupełnie dobrze próbę czasu.
Na rynku istnieje dużo gramofonów w stanie, który nie rokuje nadziei na ich powrót do sprawności technicznej. Istnieje też dużo części zamiennych. Można zatem pozyskać je stosunkowo tanio i próbować wykorzystywać do własnych konstrukcji (czemu poświęcony jest oddzielny artykuł).
Osobiście przestałem używać polskich gramofonów na etapie G500. Głównym powodem była troska o płyty i obsesyjna chęć słuchania przy nacisku igły poniżej 1 gram.
Natomiast w różnych okolicznościach miałem i mam z nimi nadal do czynienia i darzę je wielkim sentymentem i pewnym szacunkiem.
Nie jest moją intencją gloryfikowanie tych wyrobów, a jedynie chęć wyrwania ich z zagrożenia otchłani niepamięci.
Autor: doc. dr inż. Maciej Tułodziecki