Pol-Audio czyli wzmacniacz za 12 baniek
Spis treści
Wstep
Minęło ponad trzydzieści lat od wyprodukowania przez firmę Pol-Audio S.C. serii wzmacniaczy lampowych. Będąc konstruktorem i wykonawcą tych urządzeń i za namową twórców strony technique.pl postanowiłem napisać te kilka słów. Na pomysł budowy i sprzedaży wzmacniaczy lampowych wpadł któryś z szefów firmy. Znaliśmy się od wielu lat i podobały się im moje hobbystycznie wykonywane wzmacniacze.
Założenia
Założenia do „projektu” były wyjątkowo skromne. Finalnie miał kosztować jak tańsze wzmacniacze NAD i mieć moc zarówno dla obciążenia 4 jak i 8 ohm powyżej 30 wat. Lampy powinny być schowane w obudowie ze względu na bezpieczeństo.
Elementy
Dostęp do części elektronicznych był wówczas dość ograniczony mimo rozszalałego wczesnego kapitalizmu :) Trzeba się było zaopatrywac w nie na sławnym bazarze przy ulicy Wolumen w Warszawie i w sklepach BOMIS. Była to sieć sklepów, gdzie państwowe firmy a innych nie było, upłynniały swoje bezużyteczne zapasy. I tak lampy typu ECC kupowaliśmy setkami po złotówce za sztukę. Jedynymi lampami większej mocy to jest większej od EL34 były terody strumieniowe używane w telewizorach „Rubin” 6PI45S (ew 6PI42C) kupiliśmy ich cztery pudełka po dwadzieścia pięć sztuk. Rozrzut parametrów tych lamp był ”balszoj” ale po trzech dniach ostrej selekcji udało się dobrać dziesięć czwórek dla dziesięciu urządzeń.
Transformatory
Przemysł w krajach RWPG nie produkował wzmacniaczy w A klasie o mocach większych od 5 wat, więc transformatory wyjściowe musieliśmy zamówić u „prywaciarza”. Prototypowa para transformatorów wyjściowych była zbyt skomplikowana lecz po niezbędnych uproszczeniach osiągnęliśmy porozumienie co do ilości i ceny. Ta pierwsza znacząco najlepsza para działa zapewne do tej pory, w którymś ze wzmacniaczy. Osobnym tematem był dobór drutu nawojowego. Musiał być taki, aby maszyna nie zrywała go. Dzięki temu transformatory wyszły lepsze niż zamierzaliśmy, ale za to waga urządzeń wzrosła niepomiernie.
Obudowa
Mając już transformatory mogłem zaprojektować obudowy. Musiały być bardzo niewyszukane tak, aby ktoś zechciał je wykonać. Były to czasy na długo przed wynalezieniem CNC. Najbardziej byłem dumny z nóżek. Wykonane zostały z części palników do kuchenek gazowych. :) :)
Dwa egzemplarze trafiły do oceny.
Pierwszy do Magazynu HI-Fi i tej recenzji nie będe komentował, a drugi do NAD. Anglicy przysłali bardzo konkretną korespondencję. Oceniała ona handlowo-techniczne aspekty wzmacniacza takie jak za dużą ilość śrubek do montażu, za małą moc w stosunku do wagi, brak osobnych gniazd dla różnych impedancji kolumn. Nie podobało się im brzmienie wysokich tonów i brak indywidualnej regulacji prądu lamp końcowych. Zachwyceni za to byli pomysłem wykorzystaniem dławików od świetlówek w zasilaczach i nóżkami. Większość zastrzeżeń została usunięta zanim ich ocena dotarła do nas.
Obecnie za pieniądze przeznaczone na tanie NAD nie starczyły by na zakup części nie mówiąc już o obudowie i montażu. Były to ostatnie wzmacniacze przeciwsobne w klasie AB jakie wykonałem. Później nastąpiły ery wzmacniaczy beztransformatorowych i na pojedynczych lampach. Muszę wspomnieć o moich przewodnikach duchowych, bez których wiedzy zawartej w książkach do niczego by nie doszło czyli Aleksandrze Witorcie i Griegoriju Siergiejewiczu Cykinie. Tak, wiedzę wówczas czerpano z ksiażek !!!
Цыкин Г.С.
Griegorij Siergiejewicz Cykin napisał kilka książek dla przykładu pokazujemy dwie.
Pierwsza dotyczy wzmacniaczy i z całą pewnością miała polskie wydanie (WKiŁ) Bywa dostępna, ale należy się liczyć z wydatkiem rzędu dwu stówek...
Druga to ponad 400 stronicowa monografia na temat transformatorów najprawdopodobniej nie została wydana po polsku i nie ma polskiego odpowiednika
Książki Aleksandra Witorta starsze pokolenie zna prawie na pamięć a młodsze i tak nie da rady przeczytać..
Podsumowanie
Budowa wzmacniacza była przygodą, czy była komercyjnym sukcesem trudno powiedzieć.
Pisanie o nim jest miłym wspomnieniem choć pozostaje uczucie niedosytu, bo nie trafiliśmy na żaden egzemplarz, który można byłoby "obfotografować".
Jeśli zatem "ktokolwiek widział ktokolwiek wie"..... to chętnie przygarniemy zdjęcia i garść refleksji z 30 + lat eksploatacji...
Tekst: Jan Radwański (dawniej POL-Audio)
Minęło ponad trzydzieści lat od wyprodukowania przez firmę Pol-Audio S.C. serii wzmacniaczy lampowych. Będąc konstruktorem i wykonawcą tych urządzeń i za namową twórców strony technique.pl postanowiłem napisać te kilka słów.
Na pomysł budowy i sprzedaży wzmacniaczy lampowych wpadł któryś z szefów firmy. Znaliśmy się od wielu lat i podobały się im moje hobbystycznie wykonywane wzmacniacze. Założenia do „projektu” były wyjątkowo skomne. Finalnie miał kosztować jak tańsze wzmacniacze NAD i mieć moc zarówno dla obciążenia 4 jak i 8 ohm powyżej 30 wat a lampy powinny być schowane w obudowie ze względu na bezpieczeństo.
W części elektroniczne zaopatrywano się wtedy na bazarze przy ulicy Wolumen i w Bomisach. Była to sieć sklepów, gdzie państwowe firmy a innych nie było, upłynniały swoje bezużyteczne zapasy. I tak lampy typu ECC kupowaliśmu setkami po złotówce za sztukę. Jedynymi lampami większej mocy to jest wiekszej od EL34 były terody strumieniowe z telewizorów „Rubin” kupiliśmy ich cztery pudełka po dwadzieściapięć sztuk. Rozrzut parametrów tych lamp był ”balszoj” ale po trzech dniach ostrej selekcji udało się dobrać dziesięć czwórek dla dziesięciu urządzeń.
Przemysł w krajach RWPG nie produkował wzmacniaczy w A klasie o mocach większych od 5 wat i transformatory musieliśmy zamówić u „prywaciarza”. Prototypowa para transformatorów wyjściowych była zbyt skomplikowana lecz po niezbędnych uproszczeniach osiągneliśmy porozumienie co do ilości i ceny. Ta piersza znacząco najlepsza para działa zapewne do tej pory w którymś ze wzmacniaczy. Osobnym tematem był dobór drutu nawojowego. Musiał być taki aby maszyna nie zrywała go. Dzięki temu transformatory wyszły lepsze niż zamierzaliśmy ale za to waga urządzeń wznosła niepomiernie.
Mając już transformatory mogłem zaprojektować obudowy. Musiały być bardzo niewyszukane tak aby ktoś zechciał je wykonać. Były to czasy na dlugo przed wynalezieniem CNC. Najbardziej byłem dumny z nóżek. Wykonane zostały z części palników do kuchenek gazowych.
Dwa egzemplarze trafiły do oceny. Pierwszy do Magazynu HI-Fi i tej recenzji nie będe komentował a drugi do NAD. Anglicy przysłali bardzo konkretną korespondencję. Oceniała ona handlowo-techniczne aspekty wzmacniacza takie jak za dużą ilość śrubek do montażu, za małą moc w stosunku do wagi, brak osobnych gniazd dla różnych impedancji kolumn. Nie podobało się im brzmienie wysokich tonów i brak indywidualnej regulacji prądu lamp końcowych. Zachwyceni za to byli pomysłem wykorzystaniem dławików od świetlówek w zasilaczach i nóżkami. Wiekszość zastrzeżeń została usunięta zanim ich ocena dotarła do nas.
Obecnie za pieniądze przeznaczone na tanie NAD nie starczyły by na zakup części nie mówiąc już o obudowie i montażu. Były to ostatnie wzmacniacze przeciwsobne w klasie AB jakie wykonałem. Póżniej nastąpiły ery wzmacniaczy beztransformatorowych i na pojedynczych lampach. Muszę wpomnieć o moich przewodnikach duchowych bez których wiedzy zawartej w książkach do niczego by nie doszło czyli Aleksandrze Witorcie i Griegoriju Siergiejewiczu Cykinie.